O jaaa, ale ja bym chętnie potańczyła znów... miałam dziś zaproszenie na potańcówkę we Wrocku i w sumie mogłam pojechać z rodzicami, ale... fundusze trzymam na warsztaty śpiewu białego, a praca się sama nie poprawi (dziś znów poprawiłam tylko jedną mapkę -,- Bo jak Sonia wróciła, to obejrzałyśmy ostatnie dwie części Harry'ego Pottera).
Poza tym nie miałabym ochoty tańczyć polki solo.
Przypomniałam sobie, jak robiliśmy Łowicz i tańczyłam z Rolkiem. Dopóki ogarniał, to było naprawdę fajne. Albo mazurki z Kacprem. Albo Opoczno z Mateuszem, to dopiero była super sprawa!
Rany, jak mi się za tym tęskni...
Dobry tekst przeczytałam dzisiaj na blogu Kasi M., 8ipol.com, polecam. Pomyślałam, że muszę się ogarnąć i też przestać czekać na coś, co się nigdy nie wydarzy. Bo to bez sensu i ile można.
I zastanawiające i żałosne jest to, że dziesiątki mężczyzn komunikuje mi "you're beautiful", "you're eyes are so stunning", "I'd like to cuddle and kiss you" i inne takie, a ja się uśmiecham pod nosem i odpowiadam "thank you", aż do porzygu, a potem wyrzucam to z pamięci, bo to nic nie znaczy. A wystarczyło jedno nieśmiałe "I think you're pretty", żeby serce mi stanęło i oszalało z radości, żebym zapomniała o całym złu tego świata i przez parę godzin była szczęśliwa. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie potrafię tego olać, wzruszyć ramionami, jak tyle razy przedtem i przejść nad tym do porządku dziennego?
I jeszcze jedno. Poznałam w życiu naprawdę wielu facetów. I sporo z nich było (czy też jest) naprawdę przystojnych i interesujących, z niejednym z nich mogłabym się umówić, gdybym tylko chciała. A potem patrzę na Twoje zdjęcie, na Twój uśmiech i zastanawiam się, dlaczego ogarnia mnie fala uczuć? Pragnienie by się z Tobą spotkać, usłyszeć Twój głos, poczuć spojrzenie Twoich oczu? Kim Ty do cholery jesteś? Co to kurwa ma być? Co niby w Tobie jest niezwykłego? Dlaczego tak bardzo mnie przyciągasz?
Czasem mam wrażenie, że ja po prostu lubię się pakować w takie beznadziejne sytuacje. Jakbym przez tyle lat niczego się nie nauczyła i z wiekiem zamiast coraz lepiej, to coraz gorzej i w coraz głupsze rzecy się wplątuję. I po co to wszystko?
Jesteś jak narkotyk. Twój głos działa na mnie jak balsam, uspokaja i uszczęśliwia na dzień, dwa. A potem zaczyna się zjazd. Chodzę trochę smutna i stopniowo coraz bardziej podkurwiona, że się nie odzywasz. A jak już w końcu dochodzę do siebie i przestaje mi to przeszkadzać, Ty znów sobie o mnie przypominasz i cała wesoła historia zaczyna się od nowa.
Chciałabym mieć do Ciebie takie podejście, jakie Ty masz do mnie i odzywać się tylko, jak potrzebuję z Tobą pogadać.
Problem w tym, że ja ciągle potrzebuję pogadać.
23.23.