Tak właśnie się dziś poczułam, gdy otrzymałam dzisiaj odpowiedź od Danusi na zadane wczoraj smsem pytanie, gdzie jest (skoro twierdzi, że "szkoda, że mnie tam nie ma"). A siedzieli sobie z częścią Kaliny na wałach opijając urodziny Kuby.
No cóż, pewnie bym przyszła, gdybym została zaproszona, ale skoro nikt się słowem nie odezwał, to serio takie "szkoda, że Ciebie nie ma" można sobie, z całym szacunkiem, w dupę wsadzić.
I nie mam żalu, że się bawili ludzie beze mnie, czy coś, bo sama spędziłam przemiły wieczór w towarzystwie Kasi i Pauliny (skubana schudła tak, że jeszcze trochę i będę mieć kompleksy xP Choć mam nadzieję, że zacznie jeść, bo chudnięcie z niejedzenia na dłuższą metę do niczego dobrego nie prowadzi). Po prostu wkurzają mnie takie teksty, które tak naprawdę nie mają znaczenia. Bo umówmy się, gdyby chcieli, żebym tam była, to ktoś by dał znać - "jak możesz, to wpadnij". A takie przypominanie sobie, bo akurat pół godziny wcześniej wysłałam smsa świadczy dla mnie tylko o tym, że właściwie wcale nikomu mojej obecności nie brakowało, i tak się wszyscy świetnie bawili (ja też, tylko w innym miejscu, wśród innych osób).
To jest to, co uderzyło mnie obuchem w Grecji, ja tam już nie jestem ważna, w Kalinie. W sumie chyba nigdy nie byłam i choćbym nie wiem, jak walczyła, to się nie zmieni. Przegapiłam odpowiedni czas na to. A nie mam już siły, po półtora roku starań, nie chce mi się już walczyć o bycie częścią tej grupy.
Mimo, że uważam wszystkich za naprawdę wartościowych i świetnych ludzi, żeby to było jasne.
Jestem rozżalona, bo nie stać mnie na wyjazd nad morze :(
Zostawiłam większość swoich oszczędności w drukarni i w dziekanacie, a jeszcze muszę dorobić zdjęcie i donieść 40zł na odpis dyplomu w języku angielskim, co oznacza, że zostanę praktycznie bez grosza.
Ok, zostawiłam 70 zł w Hebe, ale kupiłam w końcu szczotkę Tangle Teezer, która za mną chodziła od półtora miesiąca, maskę i wcierkę do włosów, ale akurat tych rzeczy potrzebowałam.
Biję się z myślami, czy nie poprosić mamy albo babci o zapomogę.
Oddałam swoją Lumię do reklamacji, pani powiedziała, żebym zadzwoniła jutro po 16, to może już będzie do odbioru.
Kurde, jakbym wiedziała, że tak szybko, to zaniosłabym ją wczoraj i już bym może dzisiaj miała, a tak to nie chciało mi się we Wrocku zostawać.
Zresztą nie mam na to kasy xP
A z pozytywów - choć przestałam w to wierzyć - BRONIĘ SIĘ 11 WRZEŚNIA.
Oczywiście, o ile dr S. mi zrecenzuje pracę.
I nie będzie jakichś przebojów.
Już się boję pytań, jakie mi zadadzą i że S. zjedzie moją pracę z góry na dół.
A jak mi ją oceni na mniej niż 4, to chyba się zapłaczę.