Ostatnie treningi dają mi tyle radości, że aż mi się smutno robi na myśl, że miałabym to niedługo porzucić na jakiś czas.
Ale nie ma się co martwić, może nic takiego nie nastąpi. Zawsze przejmuję się problemami, które się jeszcze nie pojawiły, to cała ja.
Naprawdę, tańczenie z Mateuszem to przyjemność, nawet jeśli jest ciężko, jak z dzisiejszym "młynem".
I kocham przerzuty. Po prostu są zajebiste, takie latanie z ręki do ręki albo wysoko w górę. Co prawda przeskoczyło mi biodro i strasznie boli, ale kto by się tym przejmował. Po prostu nie zostałam na starszej, bo nie dałabym rady nic zrobić. Poza tym zdaje się, że robili Żywiec do koncertu, więc tym bardziej byłoby bez sensu tam siedzieć.
Kasia kazała mi jutro wpaść do siebie, Ania chce zrobić mi próbną fryzurę na bal (bo się boi, że mi się nie spodoba xD), przy okazji ogarniemy prospecting na czwartek.
W czwartek śpiewamy dla UTW, w piątek Bal Geologa, a 11 lutego egzamin z regionalnej. Nie wiem, jak ja to zdam xD
Yongchun się dziś odezwał. Już się ostatnio zaczęłam zastanawiać, czy w ogóle jeszcze żyje :P W efekcie zamiast się ucieszyć siedziałam i się na niego wkurzałam, w sumie chyba najbardziej za to, że tak bardzo mi go brakuje.
Zostały mi trzy odcinki 2 sezonu Doktora...