Przyznam wam się do rzeczy strasznej. Jestem krasnoludem.
Włochatym, grubiańskim brodaczem, z dwoma wielkimi (gdy ma się niecały metr trzydzieści, wszystko jest wielkie) toporami. Od czasu do czasu przezywają mnie Tankiem, ale wolę, gdy mówią mi Todryk. W końcu tak na imię dała mi mama Bloodhammer. A jakaż to była kobieta! Jej piękna, jędrna, jedwabista broda... I to muskularne ramię, gdy biła mnie kowadłem... Ech, dziś już nie ma takich krasnoludek...
Udało nam się pozbierać drużynę do gry w RPG na najbliższe pół roku. A to oznacza, że zapewniłem sobie regularną porcję cotygodniowej głupawki. I bardzo dobrze. Człowiekowi potrzeba się zdrowo wyśmiać!
***
A tymczasem w polityce jak zwykle wesoło. Czasem roi mi się w głowie szaleństwo, że taki polityk mógłby nawet być społecznie użyteczny. Tyle nam przecież rozrywki zapewnia. Zupełnie jak kabareciarze. Wszystko rozbija się jednak o gażę.
Dziś doszły mnie słuchy, że suka marszałka Dorna wygrała proces przeciwko Lewicy i Demokratom w sprawie pomówienia jej o rzekome pożeranie sejmowych mebli. Suka żadnych mebli nie zeżarła, a zgromadzony materiał dowodowy wystarczył jedynie do postawienia jej zarzutów o zapaskudzenie trawnika Marszałka. Ten jednak zdecydował się nie składać zawiadomienia o wykroczeniu... Tym samym pierwsza suka Rzeczypospolitej została do czci przywrócona.
Jak to dobrze, że w naszym państwie Prawa i Sprawiedliwości mamy tak sprawnie i rzeczowo działające sądy.
***
A na koniec warto wspomnieć o ważnej rocznicy. Równo pięćdziesiąt lat temu Rosjanie, czy też Sowieci (jak ich wtedy zwano) wysłali w przestrzeń kosmiczną pierwszego satelitę, Sputnika. Zapoczątkowało to trwający dziesięciolecia wyścig w podboju kosmosu. I choć pobudki owego zmagania trudno uznać za szlachetne, równie ciężko nie zauważyć, że bardzo pchnęło ono naprzód rozwój technologii – również tej cywilnej. Komputery, telewizja satelitarna, superlekkie i wytrzymałe materiały, systemy nawigacji... To tylko niektóre dobrodziejstwa, z których dziś korzystamy.
Ł.