Czasami w górach bywa ostro... Po drodze złapała mnie zawiejka. Widać właśnie, jak nadchodzi.
Widzicie te słupki w lewej częsci kadru? Gdyby nie one, pobłądziłbym we mgle i w życiu nie znalazł Śnieżnika. Próbowałem zejść później z drugiej strony, ale skończyło się półgodzinnym błądzeniem w śmietanie. Za grosz żadnych oznaczeń nie było widać. Słupki graniczne przysypał śnieg... W końcu zawróciliśmy po małej przygodzie, kiedy na moment się rozdzieliliśmy i nie mogliśmy znaleźć się we mgle... Przy okazji zgarnęliśmy jeszcze jedną osobę, która zastanawiała się, gdzie jest stojąc na szczycie i nic nie widząc. Kiedy go znalazłem (poszedłem pierwszy), sam zastanawiałem się, czy naprawdę kogoś tam widzę, czy tylko mami mnie ta pogoda. Przegataliśmy później cały wieczór, grzejąc się piwem z przyprawami...
Zostawiam wam Imperatyw, którego słuchałem przez pierwszą połowę Wielkiego Tygodnia:
http://nemo7.wrzuta.pl/audio/bMIUjYx0eh/sdm_-_imperatyw
Ł.
P.S. :)