photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Dzień siódmy, ostatni
Dodane 19 SIERPNIA 2007 , exif
32
Dodano: 19 SIERPNIA 2007

Dzień siódmy, ostatni

Prawie jak makro. Kiedyś nadejdzie taki piękny dzień, kiedy doczekam się odpowiedniego obiektywu i statywu i będę mógł wyruszyć w pole w pogoni za robalami. Póki co wybrałem jednak zwierzynę mniej skorą do ucieczki. Choć i ta była dość niesforna, bo wciąż falowała na wietrze. Ostatniego dnia przebudziłem się bardzo wcześnie. Byłem zupełnie wyspany i pełen energii. Widać pobyt w górach służył mi... Jednakże wynudziłem się, oj wynudziłem tamtego poranka, gdyż reszta wstała kilka godzin po mnie. Później zjedliśmy, spakowaliśmy rzeczy, pożegnaliśmy się wreszcie z obsługą schroniska i ruszyliśmy w kierunku Juszczyna. Plan był dość prosty. Zdążyć na pociąg! Kilka dni temu wspominałem, że dobrze się stało, że w stronę schroniska nie szliśmy właśnie z Juszczyna, lecz wybraliśmy dłuższą trasę z Jordanowa. Jak się okazało szlak, którym przyszło nam wracać był zupełnie nieuczęszczany. Ścieżka była zarośnięta, gdzieniegdzie całą drogę tarasowały zwały powalonych drzew, jeszcze gdzie indziej przebijaliśmy się przez paprocie. Twarzą wciąż zbierałem pajęczyny, a jeden z ich właścicieli przewiózł się na moim plecaku niezły kawałek. W pewnym momencie G. zobaczyła, że wije sobie gniazdko tuż obok mojej głowy ;) Oczywiście pociąg uciekł nam sprzed nosa. Byliśmy pięć minut od stacji, kiedy przejechał. Na szczęście niedługo później udało nam się złapać busik do Krakowa i niebawem już byliśmy na miejscu. A tam szaleństwo. Gotowaliśmy zupę! Nie była to jakaś tam byle jaka polewka, ale ZUPA skomponowana ze wszystkich pozostałych nam gorących kubków i innych produktów „kung-fu”. Woda królewska nijak się ma do dekoktu, który nam wyszedł! Spędziliśmy jeszcze ten jeden wieczór w mieszkaniu A. i następnego dnia każde z nas wróciło do domu. Większą część trasy pokonałem z G., a po drodze bajdurzyliśmy sobie o Tatrach Słowackich, w które być może pojedziemy na przyszłe wakacje. Tymczasem jednak jutro rano wychodzę na pielgrzymkę do Częstochowy. Zdeponowałem już bagaż, dostałem jakiś znaczek, książeczkę i nawet numerek dla plecaka. Pora mi chyba powoli brać prysznic i kłaść się spać, bo jutro pobudka o wpół do szóstej (o zgrozo!). Wracam prawdopodobnie w sobotę, więc przed tym terminem siłą rzeczy nie pojawi się tu nic nowego. Zresztą, dzień później jadę w Bieszczady więc i wtedy należy spodziewać się przerwy. Myślę jednak, że podczas tego krótkiego przystanku w domu uda mi się znaleźć chwilę, żeby napisać coś o pielgrzymce. Dla mnie to pierwsze wyjście w życiu. Ciekaw jestem, jak to wszystko wygląda i szczerze chciałbym, żeby już było rano ;) Ł.

Komentarze

bezuczuciowo wróciłam.
nadrobiłam zaległości w czytaniu.
wpatrzyłam się w kwiatka.

jakoś tak zawsze się wybieram na pielgrzymkę i wybrać się nie mogę.
ale może za rok się zbiorę.
29/08/2007 20:19:57
niecodzienna piękny kolor tego kwiatka:)
20/08/2007 16:28:05