Kiedy zamknęłam za sobą drzwi swojego pokoju, a za oknem ucichł już w oddali warkot silnika, mój, i tak już z ledwością funkcjonujący, mózg zaczął ogarniać całą tę sytuację.
Ja i Alex Louis.
To jakaś paranoja!
Zdejmując z siebie mokre ciuchy przypominałam sobie jak mnie dotykał, wędrując opuszkami palców tą samą drogą, jaką obrały jego ciepłe dłonie.
Opadłam bezwładnie na łóżko, brnąc dalej w wizje, jakie nawiedzały mnie na każde wspomnienie jego imienia. Nigdy żaden facet nie miał nade mną takiej władzy. Przy nim, moje ciało samo decydowało o sobie.
Co jeśli to nie są odpowiednie decyzje?
Zaczęłam się bać. Ale krótko to trwało...
Wyciągnęłam z torebki wibrujący telefon, gdzie czekało na mnie 5 wiadomości.
Pierwsze 4 oczywiście od Kate. Właściwie nie mam pojęcia jak udało nam się zwiać bez konfrontacji z jej żądnym wrażeń, wszystkowidzącym 'ja'. Roześmiałam się na myśl, że pewnie biedaczka wychodzi z siebie, spekulując co zaszło między mną i Alexem...
I jedna. Ta najbardziej wyczekiwana...
Alex:
Przepraszam, że przeze mnie zmoczyłaś sobie bluzkę. Następnym razem po prostu ją zdejmę ;> ;*
* * *
Nie mogłam spać. Co chwilę budziłam się patrząc czy jest gdzieś obok. Było mi gorąco, za chwilę znów zimno i byłam tak potwornie zmęczona!
Wybudziłam się na dobre jeszcze 2 godziny przed włączeniem się budzika, który prawie zabił mnie dzwonkiem o 5:20.
Mhm. To będzie cudowny dzień.
Z nerwów bolał mnie brzuch. W głowie szumiało jeszcze wczorajsze piwo. A oczy z niewyspania miały kolor zupy buraczkowej!
Nie mam pojęcia jakim cudem sturlałam się z łóżka, umyłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie i doszłam na przystanek.
Obudził mnie ktoś w autobusie, gdy wysiadaliśmy na naszym przystanku.
Zawsze gdy wchodziłam do szkoły, była jeszcze pusta. W klubie oprócz dosłownie garstki osób, których bozia pokarała, jak mnie, wczesnymi dojazdami, szwendał się tylko woźny, od czasu do czasu przemknęła sprzątaczka.
Usiadłam przy stoliku i skryłam głowę w ramionach, kładąc się na blacie.
"Spać... spać..."
- Alice Marie Earn!!!!
Zerwałam się na równe nogi, po czym spadłam z powrotem na krzesło ze stanem przedzawałowym!
Przede mną stała dziewczyna, której twarz wyrażała wściekłość, oburzenie, zawód i nie wiem kurwa co jeszcze!
Zgadnijcie kto to?
- Mam tylko nadzieje, że wymyśliłaś coś wiarygodnego żeby się usprawiedliwić! - jej rude włosy prawie najeżyły się jak u kota!
- Kate, jest 7:00 rano. Daj żyć.
- Że co proszę?! To ja siedzę, calusieńki wieczór odchodząc od zmysłów i zastanawiając się gdzie jesteś, Z KIM jesteś i CO robisz! Po czym dowiaduję się i to od osób trzecich, że wyszłaś! Po prostu sobie kurwa wyszłaś! I nie obchodzi...
- Kate... - podczas gdy jej słowotok trwał dalej, próbowałam ujarzmić dotykiem ból w moich skroniach. Zaczęłam nawet obstawiać ile to może potrwać. 5... 10 minut?
...
Kiedy otrzeźwił mnie dzwonek, dotarło do mnie, że nie doceniałam mojej przyjaciółeczki i nie wiem co bardziej szokowało - fakt że nawijała bez ustanku przez dobre pół godziny, czy to że kimnęłam przy takich decybelach...
- Jak mogłaś pytam się?!
- Eee... ale co?
- Sędziwojewo, kurwa! - w tym momencie moje oczy nigdy w życiu nie były tak wyłupiaste.
Zatkało mnie.
Zapadła cisza, podczas której Kate sztyletowała mnie spojrzeniem.
"Chyba coś przespałam..."
- Ok. obiecuję, że wszystko Ci opowiem, ja...
- Dynda mi to i powiewa! - wstała. I wyszła.
- ...Okeeeejj - klub opustoszał. Zostałam tylko ja i sklepikarka, która oczywiście wpierdzielała, o dziwo, bardziej ociekającego tłuszczem pączka niż ona sama.
"pięknie!"
Trzeba się było trochę ogarnąć. Potoczyłam się to toalety. A potem na lekcję. Co z tego, że z 20minutowym spóźnieniem.
- Dzień dobry, przepraszam. Autobus mi się spóźnił.
- Mózg ci się spóźnił... - usłyszałam siadając do ławki
- O co ci chodzi, Kate?! - burknęłam na nią.
- Jeszcze pytasz?! - w ustach prawie miała pianę.
- Cisza! Mogłaś nie przychodzić w ogóle jeśli masz zamiar przeszkadzać. - uśmiechnęłam się opryskliwie do profesora, do końca lekcji nie mówiąc ani słowa.
Kiedy zadzwonił dzwonek, poczułam obok siebie tylko ruch powietrza, bo moja przyjaciółeczka wyprysła z klasy z prędkością światła.
"Boże, jeśli dokopiesz mi dzisiaj czymś jeszcze to przysięgam, że podpalę salkę katechetyczną!"