Czasami mam takie wrazenie ze nie mam ochoty nawet na to zeby Cię kochać, wolałabym spalić jointa, podjebać ojcu Jack'a Daniels'a z barku i iść przed siebie. Kiedy już bym tak szla, myslałabym pewnie o tym jak to z nami jest, kto tak na prawdę jest fair, kto kogo bardziej kocha i kto tak na prawdę się stara.
Mówiąc Ci codziennie rano dzień dobry i każdej nocy dobranoc mimo tego, że i tak Ciebie przy mnie nie ma, liczę na to, że Cię zobaczę, że przyjdziesz mimo moich instrukcji, przytulisz i bez mojego pytania czy mnie kochasz, powiesz to sam od siebie.
Chciałabym, żebyś tak jak ja w końcu począł to co czuję ja. Kadego dnia liczę na to, że jestem wyjątkowa, widocznie się trochę przeliczam. Chcę być ważną, może i nawet najwazniejszą, nie wiem czy to moja wina, że sobie to wmawiam, ale próbuję zrozumieć to, że Ty też masz życie. Ale chciałabym w nim uczestniczyć nie jako kolejna przygoda, lecz jako Twoja muza, Twoje słońce, Twoja dawka kofeiny co ranek. Chcę to czuć, chcę żebyś mi mowił jaka jestem dla Ciebie ważna, jak bardzo naprawdę mnie kochasz. Może ja Ciebie za bardzo kocham, za bardzo mi zależy... zawsze wydawało mi się, że tak jest okej, że im bardzej pokazuje się jak bardzo się kogoś kocha ten drugi to docenia, ale jakoś nigdy nie zauwarzałam wzajemnosci, może robię coś źle..
Pytasz mnie co lubię robić w wolnej chwili.
Lubię patrzeć na Twoje zdjęcia wierząc,
że jeszcze kiedyś ponownie będziesz mój.<3
halucynkaaa