I co? Gosia ma w tym i przyszłym tygodniu same sprawdziany, kartkówki, referaty, poprawki i projekty, a ona nic nie robi...;*
Żartuję. Fota trzaśnięta ze dwa tygodnie temu na dowód bycia w muzeum narodowym, do którego cholercia mam ochotę pójść jeszcze raz. No ale dla osoby która ma przed sobą tyle pracy nie ma czasu na takie rzeczy. Cholercia, powtarzam.
Muszę nauczyć się swej boskiej roli ze scenariusza, w końcu jestem tą pieprznięta matką w różowych okularkach w kształcie serc. Tą, która ma szajbę na punkcie przestawiania mebli. To tylko kolejny dowód dla tych, którzy nie wierzą, że jestem świrniętą maniaczką, która stoi na krześle i trzyma pod sufitem kosz, w którym siedzi czarna mała, żeby sobie mogła złapać muchę.