Po wyjściu Katie ,moje nogi jakby ugięły sie pode mną. Nie wiedziałam co czuć .
Miałam w ustach smak goryczy i chęć zemsty . Ale zdecydowałam ,że nie będe sie tym przejmować.
To ich życie, ja mam swoje nie będe sie w nie wtrącała.
Życzę Im jak najlepiej, bo chce szczęścia tego dziecka, i żeby miało pełną rodzinę . Nie jak ja .
Tego samego dnia w parku zobaczylam własnie jak Justin wrzeszczy i jest wściekły na Katie o coś .
Nie ztrzymywałam się i nie poszlam tamtą droga ,bo nie chciałam ,żeby mnie zaczepili .
Dlaczzego Oni tu jeszcze są . Tydzień do świąt ,a mi tak psują humor.
Miałam ich dosyć. Krzyczeli na siebie Ona płakała , On byl rozwścieczony .Musiałam temu zapobiec .
Podeszlam do nich i ja zaczęłam krzyczeć i zdzierać sobie gardło : Justin , zamknij się w końcu , zrobiłeś sobie dziecko. To Twój problem .Nie zważałeś na to co będzie potem. Teraz możesz mieć do siebie tylkko pretensje, A TY Katie, współczuje Ci ,że trafilaś na niego i ,że zrobiliście sobie dziecko. Ale kurwa zrozumcie ,że Ono potrzebuje dwójki rodziców. Nie mamy . Albo taty . Rodziców! JASNE!
Spojrzałam na Justina i powiedziałam : Zawiodłam się na Tobie, nie wiedziałam ,że tak potrafisz. I odeszłam od nich .