Myliłam się , to nie był żaden z nich . Sms'y najwyżej od rodziny , telefony też
Same z życzeniami. Około północy poszlismy do kościoła . Widziałam tam Jaka . Stał z rodziną i kilkoma dziewczynami
Może to jego rodzina ? Nie wiem, ale postanowiłam nie podchodzić a tym bardziej awantur nie robić .
Wymieniliśmy sie spojrzeniami kilkukrotnie . Nic nie znaczyło to . Po jakimś czasie trzeba było iść do komuni.
Moje serce zamarlo , bo szłam obok Justina. Nie wiem skąd się wziął na mszy , ale szliśmy obok siebie. W ciszy nic nie mowiąc.
Wracając z komuni ,złożyło sie ,że szliśmy razem również. Wtedy wydarzyło się coś ciekaweego ...
Justin złapał mnie za moją dloń . I nic nie mówił . Tylko szedł ze mną i splecionymi palcami. Poczułam wtedy niewyobrażalne ciepło
Ale puścił mnie po czasie, mówiąc ,że musi wracać do rodziny, ale po pasterce będzie przed kościołem . Ucieszyłam się i czekalam do końca mszy . Dłużylo się i dlużyło, ale tuż po zakończeniu wylecialam jako pierwsza z kościoła.
A Justina nie było ... rozejrzałam się , i nie było goo.