Najprościej jest powiedzieć, że winny jest kto inny. To takie łatwe zrobić z siebie ofiarę, aby usprawiedliwić krzywdy wyrządzone komuś.
To takie dziwne, że współczuję komuś kto cierpi przez inne osoby? Co z tego, że niektórzy ranią nie do końca świadomie? Po coś chyba mamy rozum. A jeśli nie mamy to przynajmniej przyznajmy się do błędu zamiast głupio się tłumaczyć.
Życie byłoby o wiele prostsze gdyby wszyscy tak po prostu się akceptowali.
Coś ci się nie podoba? Powiedz mi o tym wprost. Chętnie wysłucham twojej krytyki jeśli będzie ona konstruktywna i uzasadniona. Jeśli chcesz tym zmienić coś w moim życiu na lepsze to dziękuję. Ale jeśli masz zamiar tylko mi ubliżać to nie widzę sensu tej konwersacji.
Ale niektóre cechy nie są wadami ani zaletami. Albo inaczej: dla jednych mogą być zaletami a dla innych wadami. Więc mogą nie wszystkim się podobać. Na tym etapie wszystko rozumiem, wszystko jest ok. Tylko, że idąc dalej zaczynam się gubić. Jeśli coś mi się nie podoba to po co mam wyciągać z tego następne wnioski dotyczące tej cechy? Po co mam uogólniać i mówić o tym osobie, do której należy ta cecha? Najodpowiedniejszym rozwiązaniem byłoby po prostu zaakceptować taki stan rzeczy zamiast wysyłać pod czyimś adresem kąśliwe komentarze. Wszystko niby proste a jednak nie dla wszystkich.
Ciekawe czy kiedyś przyjdzie taki dzień, że pierdolnę tym wszytkim i zacznę mieć w dupie to czy ktoś cierpi, czy został zraniony, czy ma jakieś problemy. A i najtrudniej jest pomóc komuś kto sam nie wie czego chce. Jeden wielki bezsens, najlepiej niech tacy 'niezdecydowańce' radzą sobie sami.
A tymczasem dobiegł końca drugi dzień rekolekcji. Śpiewajcie, módlcie się, nawracjacie i szepczcie księdzu na spowiedzi swoje grzechy. W sumie kilka godzin marznięcia w kościele i wysłuchiwania tych pustych słów. Na jakim świecie żyje ten ksiądz? Co mi daje to, że posiedzę na jakimś drętwym karaoke a później wyrecytuję swoje przewinienia jakiemuś facetowi w sukience? Nie miałabym nic przeciwko gdyby wspólne śpiewanie służyło stworzeniu miłej atmosfery. Nie obraziłabym się też gdyby było można podyskutować z księdzem o różnych ważnych rzeczach dotyczących wiary. Gdyby było można te wszystkie głupie formułki zamienić na rozmowę z kimś dojrzalszym i bardziej doświadczonym przez życie. Widocznie zbyt wiele wymagam. Może nie ma na takie rzeczy czasu. Może oni wszyscy mają wyjebane na drugiego człowieka. Liczy się tylko hajs. Cała reszta to tylko iluzja mydląca oczy.