Cały wieczór oglądaliśmy filmy. Horrory. Nie, nie boję się, ale każda okazja żeby to właśnie on mnie przytulił jest niesamowita. Zajadaliśmy się popcornem, sączyliśmy piwo i rozmawialiśmy. Dużo rozmawialiśmy, o wszystkim. Jeszcze dobrych razy przeprosił mnie za to że siedzimy w przyczepie a nie chodzimy na spacery i tak dalej.
Obudziłam się rano, Willa już nie było, rozejrzałam dookoła drapiąc się po głowie. Zauważyłam na stoliku obok sofy, leżu kartka z napisem 'Wstań i obróć się o 180 stopni' zrobiłam tak jak mi nakazał napis i na blacie kuchennym zauważyłam całkiem smacznie wyglądające kanapki. Podeszłam bliżej i zdarłam kolejną kartkę tym razem było napisane na niej 'Wyszedłem na chwilę zoranizować nam dzień, spójrz przez okno, pogoda jest piękna! Smacznego ;)' Rzeczywiście pogoda dopisywała jak nigdy. Wziełam kanapki, usiadłam i robiąc małe chapsy zastanawiałam się o co chodzi z jego 'organizowaniem dnia' Poszłam wziąść szybki prysznic, umyłam zęby zrobiłam lekki makijaż i otulając się ręcznikiem poszłam przed telewizor. Nie minęło 10 minut a Will wrócił.
-Dzień dobry! - Popatrzył na mnie, lekko się uśmiechnął, widać było że zrobił się czerwony na widok mnie w samym ręczniku.
- No dzień dobry, i jak? - Zapytałam żeby wyrwać go jakoś z myśli które widać po nim bardzo go męczyły.
- Będzie Ci się podobać, obiecuję to. - Objął mnie w pasie, uśmiechnęłam się do niego, strzeliłam pstyczka w nos i uciekłam się ubrać. On też się przebrał i wyszliśmy na dwór zamykając naszą 'noclegownię'. Prowadził mnie za rękę do miejsca o którym opowiadał mi po drodze. Kiedy minęliśmy ostatni zakręt, zauważyłam pełno ludzi krzątających się wokół jakiegoś ogrodzenia. Tak, wiedziałam. Naprawdę nie wierzyłam własnym oczom. Tak, to był cyrk. Oglądaliśmy zeszłej nocy horror o clownie, i mówiłam mu, że nigdy nie byłam w cyrku. Jest taki kochany, ale...dlaczego on to robi. Nie jesteśmy przecież razem, na pewno nigdy nie będziemy.
-Ej o czym tak myślisz! - pomachał mi ręką przed twarzą, chodź, czeka na nas pokaz słooooni! - zaśmiał się próbując udawać słonia. Hahaha był w tym niesamowity. Usiedliśmy wygodnie na naszych miejscach, i naśladowaliśmy każde wtchodzące zwierze. Ocenialiśmy wyczyny cyrkowych akrobatów, a gdy pojawiały się clowny udawaliśmy, że się boimy. Wszystkio minęło tak szybko, gdy wyszliśmy, poszliśmy na plażę odetchnąć świerzym powietrzem. Will złapał mnie za rękę i przyłożył do swojego serca. Widać że się wachał, ale...zrobił to. Pocałował mnie, tak jak za pierwszym razem. Zupełnie tak samo, jego ciepłe usta zatonęły w moich, oboje się rozgrzaliśmy. Podobało mi się to, robił to tak subtelnie, tak delikatnie. Złapał ręką mój podbródek, dotknął swoim nosem mojego zaśmiał i zaśmiał się delikatnie. Po chwili ciszy, z jego ust padło stwierdzenie, na które niemal się nie przewróciłam.
-Kocham Cię, Effy.