Przeprowadzka dała dużo do myślenia, nowy początek, koniec wakacji. Jesteśmy z Willem na przyczepach kempingowych. Taki przyjacielski wypad, wracamy w niedzielę. Jesteśmu tutaj dokładnie od wczoraj, myślę, że był to dobry pomysł wyjechać tak na weekend.
Dotarliśmy na miejsce, wzięłam świeżą bieliznę z walizki i poszłam wziąść szybki zimny prysznic. W sumie to niesamowite, że te przyczepy mają coś takiego jak telewizor, prysznic a nawet prąd. Zresztą mniejsza z tym, napradę mi się podoba, jest to jak mały domek co w całości oddaje całkiem przytulny klimat. Mimo deszczu myślę, że nie będziemy się nudzić. Wyrwałam się z myśli i zeszłam szybko na dół, gdzie nasłuchiwałam dźwięku telewizji: 'dziś pochmurnie, miejmy nadzieję że bez opadów, ocieplenie nadejdzie dopiero w przyszłym tygodniu, tak więc drodzy telewidzowie szykujcie koce, ciepłą herbatę i dobre filmy.' Popatrzałam na Willa, który - tak mi się przynajmniej wydawało - robił kolację. On również spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Przepraszam, że tak wyszło że będziemy siedzieć w tej przyczepie - odrzekł i popatrzył na mnie swoimi czekoladowymi ocami. Kochałam je.
- Nic się nie stało, na pogodę nic nie poradzisz, zresztą ja uważam to miejsce za całkiem przytulne, zresztą, mamy siebie nie będziemy się nudzić. Musnął swoim nosem o mój, a po chwili szybko się ocknął, zająknął się i zaprosił na kolację.