Eh.
Niby dzien mi przeszedł dość spokojnie, prawie bez płaczu, bólu i myślenia, ale no jednak.
Prawie.
Cały dzień czekałem aby porozmawiać, obiecała mi, że ze mną porozmawia bo sama tego chce.
Oczywiście nie jestem tu bez winy bo nie mogłem rozmawiać troszkę przez fakt szwagra i siostry w pokoju.
Potem przyszli do niej przyjaciele, a gdy już była wolna.. poszła grać z tym jebanym kretynem.
Rozumiecie?
Gra i jakiś kretyn zajebany był (być może)/ jest ważniejszy niż temat, osoba, o którą prosiła.
O mnie i o rozmowę. Szczerą rozmowę.
Nie będę się dużo rozpisywał.
Dzień mi minął całkiem dobrze, czułem się jak kiedyś bo była niesamowicie miła i w ogóle..
No ale.. teraz znowu mam poczucie.. niższej wartości?
Człowiek, którego zna tydzień, czy tam dwa - wygrywa ze mną.
Tak bardzo jej zależało na tej rozmowie, tak bardzo czekała, nie mogła się doczekać jak i ja i co..
I jajco.. wybrała jebaną grę i tego frajera w okularkach.
Cipa jedna wredna.
Nie ona, tylko on.
Obietnic się dotrzymuje. Poraz ENTY pokazała mi, że obietnica z jej słów jest synonimem słowa KŁAMSTWO.
A myślałem, że będzie już lepiej po tym dniu, a tu taki chuj.
Taka niespodzianka pod koniec dnia. Akurat kiedy się uśmiechałem, śmiałem i było zajebiście.
Nie!
Stop!
Wypierdalaj, gra jest dla mnie najważniejsza.