Przychodzi mi na myśl jedynie "kompleks Edypa".
Co się z nami stało ? Nie poznaje już nic i nikogo. Nie poznaje samej siebie.
Nie liczyłam na wielki efekt moich wypocin,ale się rozczarowałam.
Nic już nie jest w stanie mnie zdziwić, zszokować, wprawić w osłupienie.
Mam jedynie nadzieje,że upadliśmy tak nisko, że gorzej być już nie może.
Zapomniałam już regułki "prawdziwej miłości".
Sama łapie się na tym,że przeczę sama sobie. Nie dziwota skoro otaczam się takim środowiskiem.
Uczucia zrzucam na drugi plan. Co ma być to będzie.
Teraz chcę tylko poznać całą prawdę.
Nie chcę być już okłamywana i zwodzona. Nie chce wysłuchiwać plątaniny myśli, zdań,które same w sobie są zaprzeczeniem, i które nie trzymają się kupy. Chcę w końcu prawdy!
Wiara,wiara,wiara,wiara,wiara,wiara.
Powiedzmy,że jednak jeszcze wierzę. Nie ! Ja to wiem,że wszystko wróci do normy lecz niestety potrzeba czasu.
Niech mi ktoś jeszcze powie,że czas leczy rany to pierdolnę !!!!!!!