Drugi dzień w NY nie był taki zły, odwiedziłam parę sklepów z mamą, więc jestem lekko zorientowana gdzie co jest. Dzisiaj rodzice moi i Meg postanowili zabrać nas wieczorem na jakiś festyn, a przy okazji pokazać nam NY wieczorem twierdzą,że możemy w ten sposób jakoś pokochamy to miasto. Postaram się wiem,że to nie będzie to samo co z moim kochanym Los Angeles, ale coś podobnego owszem.
Kiedy patrze na to zdjęcie przypomina mi się ostatni dzień na plaży, zabawa była nieziemska a słońce świeciło jak nigdy, to rozpamiętywanie działa na moją nie korzyść..Muszę się jeszcze do końca rozpakować i urządzić dodatkami pokój, które kupiłam dzisiaj z mamą w jednym ze sklepów, reszta to jakieś ubrania haha! Tak jest zawsze wpuście ktoś nas do sklepu z ubraniami to na pewno nie wyjdziemy przynajmniej bez jednej rzeczy. Była bym zapomniała! Rodzice powiedzieli mi,że jutro dostanę jakąś miłą niespodziankę i odchodzę od zmysłów co to może być! Oby nie plan lekcji do nowej szkoły.
EDIT: Napisałam coś na szybkiego, bo bardzo chciałam coś napisac! Zaraz zmykam na dwór, więc będę wieczorem może z nową notką ;) zostało 8 zdj!! ;o
Zapraszam na apricotladyy <33