Coś się spełniło w nas chyba.
Po tych latach, dniach i nocach, starań i błagań.
Chodzę sam ze sobą w głowie mając tylko bałagan.
Chciałbym zostawić to wszystko jebnąć jak huragan.
Spierdolić daleko , tam gdzie rana jest dobrym kolegą.
Wyświetlić na monitorze moje stare drogi.
Wyłączyć go potem , aby nowym sens nadać.
Biec do przodu ciągle bez nóg ,chce latać.
Obserwować to wszystko z góry nad pałacami , wlecieć pod chmury.
Zobaczyć brak wiedzy o ich możliwościach, czegoś więcej .
Brak wiary, tej kruchość w kościach.
I nie odejdę , choć tak bardzo ci zależy.
Choć ta skrajność mniemania o sobie gdzieś na patosie marsa leży.
Bo co dźwignę zabiorę sam do siebie.
Niech leży , niech wsiąknie w mą żyzną glebe.
Nie raz podróżowałem sam w lesie swoich słabości.
Wtedy myślisz sobie- nie ma we mnie już radości , brak czegoś brak litości.
Małe rzeczy żenujące jak śnieg w wiośnie.
Może i sam , może i nic nie rośnie.
Może i pustka na pustyni tych myśli.
Jedno słowo jak kropla , więcej kropli jezioro zdania.
Jeden argument i nie masz nic do dodania.
Dłoń twoja przebitą jest już od grzechu.
nogi twoje napchane kłamstwem w pośpiechu.
Teraz jebniesz tym wersem bez sentymentu.
A gruz przy twoim ciele jest bólem , tylko kwestią małego momentu.
Bo jeśli marzysz a życie tak sprawiło.
Boga zostawisz , i zostawisz nawet miłość.
To jebij się w twarz ,w tą twarz zawiłą.
Pierdolnij to wszystko i proś o litość, Proś o przebaczenie o jeden sens jak jedno spojrzenie.
Bo jeśli nie ty , jeśli nie ten co cię stworzył .
Nikt inny , nikt kurwa oczu sam ci nie otworzy wiesz?.
http://ask.fm/eldogranice10 -- pytać.