Nie mam ochoty dzisiaj wstawać , w sumie nie mam jej nigdy.
Odkąd depresja z krzywdą wchodzą tu w konflikty.
Wiesz , że chcę samotności z ciemnością tego miejsca.
Leżąc spokojnie w łóżku nie rozpalając swojego serca.
I nie mogę nie pozwalasz mi na to , zamknąć powiek i zasnąć.
Wiesz nawet gdy zamykam , widzę Ciebie , miasto uczuć ,w nim latarnie które gasną.
Mi się nie chcę znów i znowu martwić o to wszystko.
A jestem kurwa smutnym człowiekiem w tym dobrym tak wyszło.
Kiedyś chciałem tego , krzyczałem , pragnąłem płomieni w środku.
Ale one miały mnie rozgrzewać , dawać siłę a nie spalać na początku.
Mojej serotoniny w burzy mózgu nie widziałem dawno.
Może wcale nie istnieje i upadam na dno.
Żył coraz więcej , wcale nie od pracy nad sobą .
Gdybym je poprzecinał mogłabyś pić z nich alkohol.
Płuca tak suche , że pluję już prochem.
Zycie z resztą ciała umiera z każdym potem.
Może czegoś nie widzę i za mało mówię .
Może czegoś nie słyszysz , przez co się gubię .
Zacząłbym krzyczeć gdybym jeszcze miał tą iskre w sobie.
Za to siędzę sam jak palec i nie wiem co robię.
Teraz piszę , a z każdym tekstem umiera część mnie bo to czuję.
Mam nadzieję , że starczy dla mnie tych jebanych trumien.
Bo sam naprawdę nie wiem , ile zostało tych kawałków rozumiesz?
Ponoć każdy da radę , tylko trzeba wierzyć w Boga.
Ponoć modlę się codziennie , aby była krótsza droga.
Ponoć każdy ma kogoś tylko trzeba zacząć szukać .
Ponoć jak już znajdziesz , musisz zacząć ufać.
"Ponoć ", mówisz , słyszysz to codziennie tylko gdzie to zaufanie jak nagle wszystko jebnie.
Obrałem ten kierunek , który trochę niszczy strumień .
A to tylko kwestia czasu kiedy powiem słowo koniec.
Na rozstaju dróg gdzie stoje.
Będę walczył sam , sam bez wojen.
Będę tylko ja , by już nic mnie nie zraniło.
Będę tylko spał , będzie w końcu się coś śniło.
Bo oboje ,dziś znaczy , jedno może więcej .
Kiedy jedno traci drugie przez swoje zimne ręce.
Wie już co zrobiło , za późno , będzie żyć w męcę.
Straciło to co chciało na zawsze splatać tylko jedno serce.