Witajcie.
Zdjęcie ot, takie sobie... lepszych nie mam. Headbanging.
Notkę zacznę od ostrzeżenia. Nie jedzcie zielonych gruszek z "blaszaka". Dla mojego żołądka nie skończyło się to najlepiej. Co za dziadostwo. Nawet najmniejsza, niepozorna rzecz może człowiekowi zaszkodzić.
Szczęście w nieszczęściu - tak mogę określić wyniki swoich testów. Nieszczęściem jest to, że punktów z humana mam mniej niż oczekiwałem i sam siebie zawiodłem. Ale szczęście to to, że z matmy miałem więcej, co było dla mnie nielada zaskoczeniem, a i tak w sumie mam 73 punkty (nie licząc angielskiego), więc jest dobrze i problemów z dostaniem się do szkoły mieć nie powinienem. Chociaż ten niedosyt pozostaje... Skopałem rozprawkę. Sam nie wiem w jaki sposób mogłem aż tyle punktów stracić, no, ale ostatnimi czasy - jak już wspominałem - zaskakuję siebie coraz częściej.
Z angielskiego 47 punktów. Kompletnie rozbiło mnie to, że Siódmiak, który był z angola zagrożony, dostał 44 punkty! A wszystko przez to, że pytania są jedynie zamknięte i można sobie zrobić totolotka... Ale to trzeba mieć szczęście. Nasza anglistka chyba się udławi ze śmiechu.
Dziś skończyliśmy kręcić film, a w szkole panuje kompletne rozprężenie. Chyba już sobie odpuszczę.
Testami właściwie zamknąłem jeden z rozdziałów swego życia, zatytułowany "Gimnazjum". Teraz tylko tydzień i wakacje. A najbliższe sześć dni po zakończeniu roku, to jedno wielkie pasmo imprez! Woooohooohooo. Będzie sie działo. Jeszcze nigdy nie miałem tak zaplanowanego tygodnia.
Dobra, kończę. Trzymajcie się ludzie.
PS. Muzyczka. Dziś na mózg rzucił mi się Alice Cooper:
http://www.youtube.com/watch?v=Qq4j1LtCdww&feature=relmfu