Czołem.
Dzisiejszy dzień zaliczam do tych niesamowicie udanych. W szkole czysty chillout, po szkole w Furmim i Bartasem... ot tak się sobie przejść do żabki i jeszcze gdzieś... (ochrona PKP wymiata xD). Potem odprowadzaliśmy Furmiego i wpadliśmy na kilka genialnych, ściśle tajnych pomysłów. Następnie do Bartasa na chwilkę i rura, na drugi koniec miasta, na upragniony seans.
Anka, Wiki - shame on you. Żałujcie, że nie byłyście. Wybaczcie, że nie zaczekaliśmy jeszcze "tygodnia", ale woleliśmy nie ryzykować "nagłej zmiany planów" :) Film był po prostu nieziemsko zabawny. Na niektórych scenach mało nie zadławiłem się ze śmiechu, a teksty i motywy po prostu powalały na podłogę. Według mnie, druga część lepsza od pierwszej, co jest rzadkością wśród filmów, szczególnie komediowych. Wyniosłem z niego jedną konkretną naukę: nigdy nie ćpaj i nie dawaj kumplowi organizować sobie wieczoru kawalerskiego xD Chociaż ja takich problemów raczej nigdy mieć nie będę, zatem będę sobie imprezował ile będę chciał (o ile będzie za co...).
Teraz lecę coś zjeść, bo jestem GŁODNY. Potem umyć kudły, no i na końcu będę musiał poprawić pracę na WOS, bo Pani coś nie pasowało w obecnej wersji... już nawet dokładnie nie pamiętam co xD Nie chce mi się dzisiaj wiecej rozpisywać. Trzymajcie się.
PS Muzyczka. Dzisiaj Gunsi łażą za mną cały dzień, a ta piosenka po prostu gra mi w głowie:
http://www.youtube.com/watch?v=Rbm6GXllBiw