Wspomnień czar

Witam wszystkich.

Dzisiaj zdjęcie stare, jeszcze SVEDowe z Malty. Tak mi się dzisiaj jakoś tęskno zrobiło za tamtym klimatem i ludźmi, że aż zdjęcia przejrzałem, a to chyba najlepiej oddaje klimat całego tamtego zakątka... No i poza tym widać moje plecy (zauważcie, że miałem wtedy krótkie włosy :D). O ile dobrze pamiętam, zdjecie było robione 10 kwietnia 2010 roku, więc w moje urodziny i dzień kiedy miało miejsce pewne smutne wydarzenie.

Tak, tak! Schodzę na tematy polityczne, i to na te najgorsze z możliwych, drogie dzieci! Smoleńsk. Zatem niech wrażliwi i burzliwi przewiną na koniec notki, bo potem nie chcę słuchać jazgotów w szkole (tak, Twoich też Bartas).

Zacznijmy od tego, że tą wiadomością zepsuto nam pierwszą godzinę tamtego sobotniego porannego spotkania w auli. W zasadzie dopóki nie zobaczyłem wraku Tupolewa w maltańskich wiadomościach, nie mogłem uwierzyć. I wtedy właśnie moi drodzy zaczęło się moje zainteresowanie scojologią i polityką. No, może jeśli chcemy być pedantyczni, to zaczęło się ono kilka dni później, po powrocie do Polski, kiedy już mogłem zrozumieć co mówią w wiadomościach. Politycy PO oraz Rosjanie grzmiący bez ustanku w mediach "BŁĄD PILOTA, BŁĄD PILOTA, NACISKI albo PIJANY BŁASIK" raczej sami sobie swoim zachowaniem zaprzeczali. Potem nagle nastąpiło opamiętanie w stylu "ze spokojem" no i nasz kochany, odpowiedzialny rząd oddał śledztwo w ręce naszego bratniego narodu rosyjskiego, w zamian za chwilową politykę miłości Putina i złudne widoki na tańszy gaz w przyszłości - co oczywiście okazało się równie prawdziwe jak kaktus rosnący wówczas na mojej ręce. Potem zaczęła się wojna polsko-polska. Niby bez powodu, niby PiS nie miał prawa się burzyć (nie tylko PiS, ale i połowa społeczeństwa), a jak ktoś wyrażał jakieś wątpliwości lub aluzje prywatnie lub - nie daj Boże! - publicznie, był obrzucany błotem, nazywany wuchrzycielem, obsmarowywany ze wszystkich stron i skutecznie wyciszany. Rządzącym było o tyle łatwiej, że mieli już wtedy od niedawna w rękach nawet tzw. "niezależne" media (poprzez kilku członków partii w zarządach telewizji publicznych i prywatnych)... Podejrzane było też to, że od dawna chodziły słuchy iż w aktach IPN-u znajdują się różne ciekawe rzeczy na temat różnych ludzi, których los leżał na sercu naszego dobrotliwego premiera, a pierwsze co zrobił Pan marszałek sejmu po przejęciu obowiązków prezydenta, to obsadzenie wszystkich stanowisk ludźmi z PO i zarządzenie częściowej likwidacji IPN-u. Zarządzenie takie wydano pomimo tego iż jeszcze nie było nawet wiadomo czy ktoś przeżył katastrofę. No, ale Pan premier wykazał się dużą przewidywalnością... Kto wie, może to jakiś dar, który przejął wraz z uściskiem od Putina? Ale nie... to było potem. Dziwne, co? No i od tamtego czasu PiS z kochanym pezesem na czele i PO z naszymi drogimi rządzącymi żrą się i dzielą Polaków. Punktem kulminacyjnym całej tej sytuacji miało być udostępnienie przez Rosjan WSZYSTKICH akt sprawy, która zbadali zgodnie ze swoją rosyjską tradycją skrupulatności w każdym względzie (czyt. na odpieprz). Tak, to była decydująca chwila, której decyzja bvrzmiała "gówno", bo dokładnie tyle sie dowiedzieliśmy z rosyjskich akt. No, ale pan premier kazał całować Rosjan po rękach, a oni stwierdzili, że nie należą nam się czarne skrzynki z NASZEGO SAMOLOTU, że nie należy nam się WRAK NASZEGO SAMOLOTU (dali mu uroczo rdzewieć przez rok i byli bardzo zdziwieni, że wszelkie ślady sie zatarły), że nie należą nam sie dokumenty z identyfikacji zwłok (której pewnie wcale nie było, bo w trumnie Gosiewskiego nie leży najprawdopodobniej Gosiewski), że nie mamy prawa rządać zeznań i uprawnień kontrolerów z wieży smoleńskiej, którym zawdzęczamy cudowny kurs podany pilotom, ani broni funkcjonariuszy BOR (która ponoć miała obalić teze o strzałach na filmie - ale nawet tej broni prokuratorom nie pokazano) oraz wielu, wielu innych rzeczy.

No i tak trwamy w niepewności (niewielu już), a społeczeństwo zapomina, zapamiętuje tylko to co chce zapamiętać, poddaje się manipulacji i obojętnieje. A ja i tak twierdzę, że ruscy maczali w tym swoje paluchy i nikt mnie nie przekona, że tak nie było, dopóki sami Rosjanie tego nie udowodnią. No, ale zaraz... przecież jaki interes mogli mieć Rosjanie w zlikwidowaniu najbardziej antyrosyjskiego prezydenta Polski od czasów Piłsudskiego, przyjaciela Gruzji, na która od dawna mieli chrapkę? To już pozostawiam pod waszą rozwagę. No i moj ostateczne stanowisko brzmi: ze Smoleńskiem będzie jak z KAtyniem - na prawdę poczekamy 70 lat, a nawet jak już wyjdzie ona na jaw, to Rosjanie i tak będą twierdzić, że to nie oni. A jak już nawet się przyznają, co nastąpi zapewne już nie za mojego życia, to i tak nikt z tym nic nie zrobi...

Takie szerokie kwestie mógłbym omawiać godzinami i na całych stronach, ale fbl to nie miejsce na to. Teraz podam dwie informacje. Najpierw do was drodzy czytelnicy: jak się ze mną nie zgadzacie, to trzeba było nie czytać, tak jak mówiłem. No, a druga do panów z ABW (pewnie wparują mi na chatę o 6:00, za obraze stanu): wolność słowa to jedno z podstawowych praw zapewnianych przez konstytucję :D

No, to teraz przejdziemy do krótkiego opisu mojego dnia: szkoła, dom, Kościół (msza za dziadka), do babci, dom, lekcje. No i na końcu zasłużony odpoczynek. To chyba by było na tyle.

Ah, jednak nie! Bym zapomniał. Dziś rano na Grzybowie przywaliłem jakiejś babce w bagażnik, kierownicą od roweru, bo zapomniałem, że hamulce mi nie działają :D Ale obyło sie bez żadnych problemów, wiec jest OK. Poza tym nic ciekawego się nie zdarzyło. Zegnam się z wami. 3majcie się ramy.

PS. Muzyczka. Dzisiaj jakiś dobry polski rock, w postaci Marka Piekarczyka. Enjoy:

http://www.youtube.com/watch?v=02-5AnJXSHQ&feature=related