Rozkmina nt marzeń. Cóż każdy człowiek tak naprawde ma dwie drogi do wybrania w swoim życiu. Wybór to kompletnie niezależna, indywidualna decyzja. Jedna to podążanie za swoimi marzeniami i tylko za swoimi marzeniami. Marzenia stają się celem. Trzeba być gotowym na to, by poświęcić wiele, by zrealizować te marzenia. Im większe marzenie, tym więcej poświęcenia i determinacji potrzebnej do realizacji. Trzeba być gotowym na to, by stanąć nawet przeciwko przyjaciołom, rodzinie i najbliższym osobom, gdyby staneły na drodze do realizacji tego marzenia. To jest moja droga, którą ja wybrałem. Czy jest zła czy dobra to się okaże za parenaście lat. Możliwe, że będę więcej żałował, niż być szczęśliwy z rezultatu swoich działań. Kto wie co mnie czeka na końcu tej tęczy zwanej marzeniem.
Druga droga polega hmmm na kompromisie w pewnym sensie. Podążamy za czyimś marzeniem, rezygnując tak naprawde ze swoich największych, najgłębszych marzeń, gotowi poświęcić się dla drugiej osoby. Zaczynamy żyć czyimś marzeniem i to marzenie staje się również naszym. Jednak to tylko iluzja. Każdy ma swoje marzenia, swoje potrzeby. Prędzej czy później zaczyna się odczuwać, co się stało z moim życiem, co z moimi marzeniami. Tyle, że wtedy może być za późno. Następuje akceptacja rzeczywistości i rozżalenie. Marzenia pozostały tylko snem, snem który nigdy się nie spełnił. Pozostał w krainie snów, aż z czasem całkowicie zanika. Staje się typową skamieliną o której każdy zapomina, temat taboo dla właściciela. Nie chcę o tym pamiętać bo przypomina mu o niepowodzeniu.
Marzenia są jak ideały. Z czasem ulegają weryfikacji bo właściciel takiego marzenia zamiast dążyć do realizacji zaakceptował rzeczywistość. Stwierdził, że jest to niemożliwe i sam postawił sobie blokadę, którą nie będzie nawet próbował pokonać( w końcu jest to niemożliwe wedłóg niego). Takie blokady nie powstają tylko przy marzeniach, ale i w życiu codziennym. Pojawia się problem i nagle pojawiają się myśli "nie dam rady" "nie uda mi się". Ehhh nie cierpie takiego gadania. Cholerna słabość pojawia się w głowie i paraliżuje człowieka całkowicie. Nawet nie zdają sobie sprawy do czego są zdolni, gdyby tylko chcieli.
Ludzie poprostu boją się porażek. Dlatego nienawidzą podejmować ryzyka. A tak naprawdę porażki nie istnieją. Każda porażka to nowe doświadczenie, które prowadzi Cię do zwycięstwa. Nie po to wymyślono powiedzenie "Co Cię nie zabije to Cię wzmoci" żeby ludzie bali się ryzykować i bali się sięgać po to czego pragną. Z każdą porażką jest się bliżej upragnionego zwycięstwa. Ale cóż większość ludzi chyba woli w ogóle nie próbować. Wtedy mogą powiedzieć "ja nie przegrałem". I to prawda nie przegrałeś, ale też nie wygrałeś. Stałeś w miejscu obserwując jak Twoje życie mija zastanawiając się czy może spróbować przeglądając w głowie wszystkie argumenty za i przeciw, aż było za późno.
a tak poza tym jest mraśnie;D (tak nowe słowo w moim słowniku xD)