Miesiąc grudzień od niepamiętnych czasów kojarzy mi się z zapachem gorącej kawy, imbirem, mandarynkami z goździkami oraz jabłkami z cynamonem.
Dzisiejszy dzień jest moim nieoficjalnym pierwszym dniem zimy a to za sprawą trzech rzeczy:
1) temperatura na dworcu spadła do straszliwych -5'C
2) mój jakże cudowny środek komunikacji miejskiej spóźnił się (bagatela) o 26 i pół minuty
3) jako pierwsza (i chyba jedyna) wywinęłam orła na zamarzniętej kałuży, która miała niecałe 2x2cm, (ale to trzeba być mną).
Nie pozostaje mi nic innego jak wskoczyć z rozgrzewającą herbatą i dobrą książką pod kocyk i leczyć obolałe cztery litery ;)).
Jesteś jak stara piosenka, której nie słuchałam
od dawna, ale której tekst znam wciąż na pamięć.