Kolejny dzień z rzędu budzę się o nienormalnej godzinie - wczoraj przed 8, dzisiaj o 9, mimo że spać położyłam się prawie że równo o 4.
Wczorajszy dzień spędziłam w łóżku z laptopem pisząc książkę. Dopiero o 16 zaczęłam się powoli zbierać. Nie mam pojęcia co robiłam całą godzinę, ponieważ prysznic wzięłam dopiero o 17. Ogarnęłam się do 18:30, zjadłam ryż z musem jabłkowym, posypany karmelem, czekoladą cukrem. Zajęło mi to 10 minut a w kolejne 5 przygotowałam się do wyjścia.
Impreza była świetna, mnóstwo tańczyłam, przez co mam teraz chyba odciski, ale było warto, bo to najlepszy sposób na spalanie kalorii. I owszem było co spalać. Moim ulubieńcem wieczoru była szarotka z karmelem na wierzchu, do tego lody kakaowe, bita śmietana i na tym wszystkim zygzak z polewy czekoladowej. Tort był dobry, ale wjechał na stół kiedy miałam już dość jedzenia, niestety. Ale mimo to zjadłam w całości, nie ważne że zajęło mi to sporo czasu.
Nie wspomniałam jeszcze o kolanach które napierdalają, że z trudem chodzę, bo przed chwilą dopiero co wstałam z łóżka na chwilę. Moje kolana dosłownie umierają.
Dodatkowo przed snem podrapałam sobie nogi, na szczęście nie zostało dużo śladów, ale teraz boję się po nich przejechać ręką, bo znów będę chciała się drapać. Halp
Mam nadzieję, że ten chłopak mnie nie będzie szukał na fejsbuku, albo że chociaż nie znajdzie. Musiałabym go spławić............... Nie że w sensie nie był fajny czy coś, ale lepiej żeby mnie nie chciał poznać.
Naprawdę współczuję ludziom którzy muszą ze mną przebywać, dlatego ograniczam swoje kontakty z kimkolwiek do minimum oraz jestem coraz bardziej chamska, żeby nikt mnie nie lubił, bo na to nie zasługuję.
Piszę książkę i utknęłam w pewnym miejscu :( Na szczęście mam jeszcze trochę czasu, może coś wymyślę.
Kończę ten wpis, bo zaczęłam go o 10 a kończę 2 godziny później. Najwidoczniej nie jestem w formie do narzekania. Czy w ogóle cokolwiek.
Zdjęcie z wczoraj/dzisiaj
Porsche Boxster S (matowy biały) xx
Bo za dużo mojej twarzy