Dzisiaj przeżywałam załamanie nerwowe. Nie mam w domu proszków na uspokojenie ze względów bezpieczeństwa, a czasami by się przydały.
Nie wiem przez co ale mam takie ataki serca, jakby chciało wyskoczyć. I trochę przez to płakałam, bo to było bardzo niemiłe, tarzałam się po pościeli, próbowałam coś robić, albo się uspokoić, nie dało się.
Ale że nic nie chciało wychodzić to leżałam i siedziałam, na przemian z atakami i z chęcią zrobienia czegoś, a jednocześnie niechęcią do czegokolwiek, sama. Utrzymywało się przez kilka godzin... A właśnie teraz, o 3:38 zachciało mi się jeść... Bo właściwie co ja dzisiaj zjadłam...? A. Dwie mandarynki i dwie zapiekane kanapki z seeeeerem. Bo się ciągnął.
Jak na zdjęciu nie widać mi nosa to zazwyczaj jest według mnie ładniejsze...
Zrobiłam spam P na fb, ale pewnie przeczyta za kilka dni jak nie dłużej...
Chyba dobranoc