Jest mi tak dziwnie. Bardzo dziwnie. Nie lubię tego... nie lubię tej obłudny. Nienawidzę 1 listopada. Dlaczego? Bo ludzie idą na cmentarz, stawiają zniczę, wcześniej sprzątają groby... Ja się pytam, dlaczego tylko przed tym świętem akurat, hm? Dlaczego nie robią tego praktycznie w żadnym innym dniu w roku? Bo ludzie będą chodzić i widzeć? No pewnie, niech myślą, że tak dbamy o groby naszych bliskich... żałosne. Nienawidzę chodzić na cmentarz w ten dzień. Za dużo ludzi... za dużo. A jednak musiałam iść. Bo przecież 'nie możesz sama wrócić do domu. Zgwałcą Cię, zabiją, napadnie Cię banda zombie i zeżre Twój mózg'. Paranaja. Ja rozumiem, boją sie. Ja też się boję. Ale po co wpadać od razu w panikę? Najlepiej w ogóle nie wychodzić, żeby nic się nie stało, nie? Bo co to za różnica, czy ja będę szła sama, z jedną osobą, z ósemką osób? Jak ma mi się coś stać, to się stanie. Równie dobrze idąc na przystanek może się coś stać, więc no... Po co popadać od razu w paranoję? Ale tego nie wytłumaczę niestety.
Serce mnie chyba boli. Chociaż nie wiem, może to płuca? Bo boli tylko podczas wdechu... A może mi się coś uroiło? Zdaniem większosći, nie ma innej możlwiości.
Płakać mi się chce. NIe pytajcie dlaczego, po prostu. Czasami tak jest, bez konkretnego powodu, prawda? Przejdzie mi. Na pewno.
Ach, nawiasem mówiąc, mam telefon i nowy numer, więc jak ktoś jest zainteresowany, to niech się zgłasza, bo ja sama pisać, ani dawać nie będę.
Tęskni mi się za kimś. Nawet bardzo. Ale co zrobić? No właśnie... nic. ~ <3
Kończę, może później coś dopiszę, bo mam wrażanie, że miałam napisać, ale zapomniałam co...