Zimna cisza i emocje odbijające się od ścian. Uczucia w nocnym świetle zdają się być coraz lepiej widoczne, nagie, szczere i czyste, nieprzemijalne i prawdziwe. Dzwięk przesuwających się wskazówek zegra nie pozwala zapomnieć o uciekającym czasie i ulotnej chwili. Jak wiele rzeczy miało mieć inne zakończenie, odwrotny początek, odmienny przebieg. Wskazówka cofa się, sześćdziesiąta czwarta godzina, czternasta minuta i trzecia sekunda wstecz.
Masz szerokie źrenice, wąskie różowe usta, pogrążony w oceanie lazurowym i błękitnym, tak jak Twoje oczy. Milczysz, albo pleciesz bez sensu, nie ważne, patrzysz w tą samą stronę, wyobraźnia podpowiada mi rozwiązania, o których nie chcesz słyszeć, Twoje serce bije, słyszę je wyraźniej niż własny oddech. Dłoń, szorstka i niepowtarzalna, jak nasza muzyka. Oddychamy własnym rytmem, tworzymy własny pokój wśrod wielu mieszkań, nie umeblowany, nasz. W powietrzu zapach lawendy zmieszanej z wonią unoszącej się intymności, prywatności i niepowtarzalności marzeń, wspólnych. Oczekuję wybudzenia, powrotu, porażki. Coś niesamowicie przyciąga mnie do chorej illuminacji, wyobrażenia, zapachu i ciszy. Przestaję rozumieć owe czyny, myśli, sekrety, miewam złudzenia. Wtapiam się w czerń, rozumie mnie. Pustka nieustannie obok, tuż za mną, dogania, dotyka, przeraża. Lęki zdały się wyjść z cienia, dręczyć i ciągnąć na dół. Silna noc, pełna paradoksów, zagubiona, wolna, swoja.