Tak wygląda koniec świata. Osobisty, wewnętrzny, dotkliwy, przeraźliwie orzeźwiający. Mam go w sobie, nie boli. Może trochę szczypie, gdy uwalniam motyle, gdy uwalniasz je Ty, Twoje siedem liter, dwanaście żeber, dwie nerki, jedno serce. Wraz z opadaniem moich powiek,kończy się świat, zaczyna się życie. Przynosisz je na dłoni, głaszczesz i oddajesz w darze, szczelnie zapakowane, zawiązane czerwoną kokardą, codziennie. To wszystko pachnie pięknie, to wszystko pięknie się kończy, niesamowicie zaczyna. To stwarza osobisty świat, własny kosmos, inne wnętrze, ponadczasowe miejsce, to odpycha brud szarej codzienności. Kończy się świat, umiera planeta, nadchodzi niebo, przynosi ze sobą rozkosz i zapomnienie.