na naszym wrocławskim balkonie, napierdoleni jak świnie :) to wtedy stukało mi lat 20, maj rozkwitał, pogoda dopisywała i w perspektywie miałam super tydzień wiecznej imprezy.
tymczasem lipiec rozkwita, a ja leżę w swoim domku trzeźwa i wolna od wódki od ponad miesiąca. to zdecydowanie mój prywatny rekord, hehe. dziwne, gdyż nawet nie mam ochoty się jej napić, a ciągle mi powtarzają, że JEST ZA CO.
kto by pomyślał... kto by w ogóle przypuszczał, że dopadnie to i mnie. priorytety zdecydowanie mi się zmieniły, tylko jak powiadomić o tym otoczenie? zacznę może od piątkowych imienin zamiast beki.
jest najlepiej :)