Wróciły wspomnienia.
Paryż 2006.
Dzisiaj nic ani nikt nie mogą mi popsuć humoru. Po prostu nie mogą, zakazuję. Dostałam pozywtywną odpowiedź. Zabieram się do czytania książki pt.: "Jak mówić, żeby dziecko nas słuchało. Jak słuchać, żeby dziecko do nas mówiło". Spełniło się jedno z moich mniejszych marzeń. Chciałam zawsze nieść dobro. Zrobić coś, żeby chociaż odrobina świata była lepsza. Może się to udać. Więc czekam z niecierpliwością na jutro. I dzisiaj zdałam sobie sprawę, jak bardzo żal mi jest ludzi, którzy nie mają żadnych zainteresowań, żadnej pasji. Jak ubodzy są ci ludzie. Odpowiedź na prośbę, była krokiem na drodze, że mogę realizować to co postanowię, wystarczy czasem tylko pomyśleć. Myślałam, ze dzisiaj nic radosnego nie może się już przydarzyć, po tym jak musze odgrywać rolę nauczycielki na przedstawieniu dla nauczycieli. Bajecznie po prostu. Musze się nauczyć jakiś tekst, który nawet nie wiem kiedy mówić. Coś mi sie wydaje, że będe improwizować, ze niby wiem kiedy i co mam mówić. Jakoś będzie... Najwyżej się ośmieszymy przed nauczycielami. Wątpę nawet, że ktoś przyjdzie. Komu będzie się chciało [ jakiemu nauczycielowi ] siedzieć i słuchać nas. Ale to tylko moja opinia.