Chyba bardzo krzyczałam na Miśkę, która potraktowała mnie butelką zimnej wody, przez co bluza Adasia nie dość, że była w mleku, ziemi i masie innych rzeczy na rękawach to nie spełniała swojej podstawowej funkcji - zmarzłam cholernie. Moja grzywka wygląda tu zabawnie i naprawdę lubię to zdjęcie. Oddaje klimat.
Tak, napiszę to - jutro ostatni dzień wakacji. Nie były najlepsze, ale nie najgorsze. W sumie były wspaniałe. I dzisiaj bawiłam się naprawdę genialnie. Lubię dobry lans po mieście z najwspanialszym na świecie Karasiem, czerwone usta, kurteczka z lat 60-tych, klimat jest, lans jest, bans jest, dziękuję Ci. I koniec naszych standardowych tematów, zaczytując się w teksty piosenek Bono, powiem Ci, że jak miłość przyjdzie do miasta to wskoczymy w ten pociąg. No.
W bardzo szczęśliwym, a zarazem bardzo smutnym humorze, słuchając kolejnej świetnej płyty którą znalazłam u babci mianowicie U2 The Best Of 1980-1990 czekam sobie na kochaną Puchtel, która zaraz przyjdzie do mnie z coca-colą i ukocha mnie w końcu.
Nie lubię patrzeć na to jak powoli tracę ludzi, boli, przestańcie.
I chcę nad to pieprzone morze, z najlepszą ekipą jaką mogłabym sobie wyśnić. Liście pospadają i ruszamy, misie.