Jeden dom-a tyle zmienił w moim życiu...
Jedna ulica-ciągle dla mnie najważniejsza...
Dwa mieszkania-cały,mały świat...
Ostatnio oglądałam zdjęcia-a na nich dwie,radosne dziewczyny,które nie spodziewają się,że ktoś ich kiedyś rozdzieli...
Rysowały cienie na ulicy,jeździły na rolkach,rowerze,były takie beztroskie i radosne-nie miały pojęcia,że tak się stanie...
Znały się od małego,były dla siebie jak siostry-2 litery na zawsze są wyryte w ich sercach...
Po prostu dzieci ulicy i ich mały,dziecięcy świat...
Brutalna rzeczywistość tak wtargnęła w ich życie-zostały rozdzielone na zawsze...
Scenariusz z filmu?Nie-ten scenariusz napisało życie...
Te dziewczyny istnieją-i choć są tak daleko od siebie nigdy nie zapomną tego domu,tej ulicy,tych godzin spędzonych razem...
I chciałyby znów otworzyć tamte drzwi i zobaczyć swoje dzieciństwo-ich najpiękniejsze dzieciństwo...
Brakuje mi tamtych chwil,brakuje mi tamtego życia-bo było lepsze od szarej rzeczywistości...
I na co mi były materialne,ulotne radości,gdy zawsze była przy mnie ona...
Rozmowa z samym sobą z tym co nierealne,tak oczywiste...
I wciąż to ciągłe:tak,nie,dlaczego,a może jednak?
Powracam do początku:nie,to Ci się nie uda,jesteś za słaba...
Człowiek-cząstka materii w dziwnym świecie...
Chwile szczęścia-tak ulotne i oczywiste...