Wczoraj byłam w złym stanie. Nie wiem czemu aż tak wzięłam do siebie słowa ojca. Zamknęłam się w pokoju A jak musiałam wyjść i przygotować sobie jedzenia starałam się udawać że jest ok ale mama i tak zauważyła że coś mnie gryzie. W każdym razie wieczorem wrócił do domu mój mąż. Jego obecność działa na mnie kojąco i dzięki niemu wszystko wróciło do normy. Dziś staram się przekształcić całą tą sytuację w bodziec motywujący. Przez wczorajszy wstyd i zażenowanie dzisiaj bez problemu mówię nie słodyczom i niezdrowemu jedzeniu.