Pozory mylą
Dzisiaj rano pojechałem do kwiaciarni. Kupiłem jedną, dużą, białą różę i pojechałem po Lissę. Jej mama jak zwykle zrobiła nam kanapki. Pojechaliśmy do szkoły. Nie spuszczałem jej z oka ani na moment. Przytulałem, pokazywałem innym, że mam w objęciach największy i najcenniejszy skarb, którego nie oddam nikomu. Po dużej przerwie poszedłem do Patricka. Powiedziałem mu, że pożałuje jeśli Lissa się czegoś dowie. A potem poszedłem do łazienki. Dosłownie na chwile. aróciłem Jess i Patrick już coś gadali do Lissy, ale na mój widok uciekli. Po lekcjach odwiozłem Lissę do domu. Byłem zamyślony. Boję się. Larysa uważa, że nie potrzebnie.