Dzisiejszy dzień jakoś mija... od rana w kuchni...a to jakieś śniadanie, a to posprzątać i krótkie zakupy... no i połowa dnia za mną..
Stanęłam na wadze i.... nic... Stoi na 57,5 Nie mam już nawet siły żeby się tym dołować. Dlatego robię sobie dzień przerwy... Pewnie pomyślicie że się poddaję..może i tak ale nie zamierzam się nawpieprzać... Zjem dużo ale zdrowo... Zaczęłam od niskokalorycznego omleta z czekoladą...yyyymmmm pycha, później koktajl truskawkowy.... mniam. A zaraz obiad... niestety muszę zjeść bigos z młodej kapusty i ziemniaki sporo kcal ale trudno. Wieczorem gołąbki są więc też bd musiała zjeść...trudno się mówi.
Gardło mnie boli i mam straszny katar, a pogoda nie za wesoła...
Wieczorem podam bilans.