Kiedy w sali pojawili się żużlowcy szczęka prawie mi opadła. Przecież jeden z nich to ten palant, który mnie dzisiaj ochlapał. Z tych nerwów nie rozpoznałam, że to był Batchelor. Zawsze nie pałałam sympatią do tego zawodnika i po tej dzisiejszej akcji mam jeszcze gorsze zdanie. No nic jestem w pracy i muszę zachować pozory.
-Pani Dominiko mam prośbę. Czy pomoże nam pani w tłumaczeniu Troyowi z polskiego na angielski?
-Oj nie wiem czy ja sobie poradzę. Może ktoś inny się tym zajmie.
-Nie przesadzajmy. Da sobie pani radę.-uśmiechnął się trener Baron - A teraz może was sobie przedstawię.
Westchnęłam tylko cicho i ruszyłam za nim. Gdybym wiedziała, że on się dzisiaj tutaj pojawi na pewno nie starałabym się o tę wizytę. Trener przedstawił nas sobie i poszedł do reszty zawodników. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Złość we mnie aż się gotowała, ale starałam się to przykryć głupawym uśmiechem.
-Przepraszam jeszcze raz panią za to ochlapanie. Na prawdę nie chciałem- odezwał się Batch
-Tak, tak pewnie. Przez pana mam poplamiony swój ulubiony płaszczyk, musiałam wrócić do domu się przebrać i w konsekwencji spóźniłam się do pracy. Wielkie dzięki.
-Proszę nie mówić do mnie pan. Jestem Troy.-wyciągnął rękę i uśmiechnął się
-Pff. Daruj sobie. Jeśli możesz to usiądź już. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
-Ostra jesteś. Fajnie, że są tutaj takie dziewczyny. Uśmiechnij się, a na pewno świat będzie piękniejszy.
Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale pani dyrektor zaczęła przedstawiać naszych gości. Przez cały czas musiałam tłumaczyć wszystko Batchelorowi. Oczywiście on co chwilę przerywał mi wtrącając swoje komentarze. Gdybym miała pod ręką jakąś cegłę na pewno walnęłabym go w głowę. Na szczęście szybko z części oficjalnej przeszliśmy do zdjęć i autografów. Dzieciaczki były strasznie zadowolone, szczególnie te, które w konkursie zdobyły karnety na mecze. Stojąc z boku cieszyłam się, że to spotkanie sprawiło in tyle radości. Największym wzięciem cieszyły się fotki na motorze żużlowym. Kilku chłopców zapowiedziało już nawet, że zostaną żużlowcami. Po godzinie każdy miał małą pamiątkę.
-To ja chcę jeszcze zdjęcie z najfajniejszą tłumaczką i przedszkolanką.-wyszeptał mi do ucha dzisiejszy "podopieczny".
-Chcesz żebym zawału dostała? Ty jesteś jakiś nienormalny.
-Wiem słyszałem to już kilka razy. To jak będzie dasz się namówić na zdjęcie? Takiemu przystojniakowi chyba nie odmówisz?- zaśmiał się poruszając znacząco brwiami
-Puknij się w głowę. Musiałbyś mi zapłacić.
-Oj Troy widzę, że podryw ci nie wychodzi.-wtrącił się Suchecki
-Hahaha bardzo zabawne. Jesteście nienormalni.-rzuciłam i skierowałam się do dzieci.
-Czekaj. Nie obrażaj się. To takie żarty.
-Mam nadzieję. Skoro chcesz to zdjęcie to zróbmy je i odczep się ode mnie.
Troy objął mnie ramieniem, a jedna z przedszkolanek i ktoś z drużyny zrobili nam zdjęcia. Na szczęście na tym się skończyło. Razem z dzieciakami pożegnaliśmy Spartan. Jeszcze długo po ich wyjściu maluszki przeżywały wizytę. Każdy dumnie pokazywał zdobyte autografy. Razem z koleżanką przygotujemy jeszcze na jutro płyty ze zdjęciami na pamiątkę. Nim się obejrzałam, a wybiła 16 i mogłam wracać do domu. Tym razem nie miałam zamiaru ryzykować i poczekałam grzecznie na swój tramwaj.