Zima, nadeszła, jazda na krawędzi przyczpeności , cienka linia którą możesz przekroczyć zbyt mocno wciśniętym gaze, jeden ruch i możesz wylecieć z trasy...
Byłem znów w miejscu w którym, spędziłem trzy lata... Piękniejesz dawna dziewczyno...
Idę, patrze na tych ludzi którzy się spieszą do pracy , na uczelnie, wciskają się do autobusu, aż drzwi tylko trzeszczą... Niczym trybiki w tej wielkiej światowej maszynie, obracają się wokół osi własnych potrzeb. Co rano oczy bez wyrazu, ludzka obojętność,przemęczenie... Niczym się od nich nie różnie... Sam powoli staję się tym trybem...
Wstanę, już samo jedzenie staję się czymś bezsensownym, patrzę w lustro, ta twarz sama mówi za siebie, brak mi mocy tych dwóch słów, brak poczycia bycia komuś potrzebnym...
Te kilka słów może być droższe niż pieniądze,
Słodsze niż cukier i coś, na co dzisiaj mam ochotę,
Może być lepsze niż jutro i pojutrze,
Chcę je tylko usłyszeć, a potem mogę umrzeć,
Te kilka słów, które możesz wpuścić pod skórę,
Czasem ważą tyle, że mogę tego nie unieść,
To musi być lepsze niż jutro i pojutrze,
Chcę je tylko usłyszeć, a potem mogę umrzeć.
(Potem mogę umrzeć,
Potem mogę umrzeć,
Potem mogę umrzeć,
Potem mogę umrzeć)