Osiągnęliśmy życiowy sukces - przyznał się, że jest zaborczym facetem.
Było znowu mocno zabawnie.
Dostałam pracę, z radości przyczołgałam się do Gosi i poległam u niej na łóżku, otoczona kolorowymi lampkami.
Kupiłyśmy pizzę. Tzn. Gosia kupiła, bo ja jestem wiecznym bankrutem.
Kupiłyśmy wieloowocowy tytoń. Tzn. Gosia kupiła, bo ja... Nieważne.
I zgodziła się mi pomóc robić plakat.
W zamian za obiad.
<3
Nabiłyśmy shishę.
Potem drugą.
Ta druga to już nie był dobry pomysł.