Dziwne coś te wakacje, lipcec się kończy a tu żadnego konkretnego wyjazdu nie było!
I jeszcze szukanie pracy, wypitnie wyjątkowe wakacje:P
Jak jakieś były to jeszcze przed sesją nad morze czy splywik, a teraz prawie cały czas miasto.
Chociaz dobrze, że nie tylko ja tak miałam, jakimś trafem kilka ważnych ludków też tak trafiło na szczęście;)
I tak granie na gitarze okazało się bardzo dochodowym zajęciem, a nocki filmowe i imprezy przeplatały się z wyjazdami do rybnika w odwiedziny do takiego jednego kochanego zabieganego Głupka:)
Teraz mija już tydzień wolnego domu i wbrew przewidywaniom nie skończyło się to glodową klęską. Nie dość, że caly czas coś jem to jeszcze złapałam zajawke na gotowanie!
Stety/niestety nie ma komu, wiec może ten objaw szybko ustapi.
" Ryżowe party u Marty"
Już po imprezie, myśle, że spoko wyszło mimo lekkich obaw. zabrakło fonntany z czekolady, ale kilmat i przypały były. A dalej jem ryż po niej.
"-wziałbym cztery kartony tych piw, ale nie uniósłbym tego.
-ejj! to mogłeś dzwonić? byśmy przyjechali i pomogli. a gdzie to kupiłes?
- w strefie wolnocłowej w egipcie"
"bo wyjeli książke i chcieli gdzieś iść i pzrestraszyłam się, że jest tak nudno, że idą czytać, ale na szczeście mi ją dali!"
I Styku śpiący w łóżeczku dla dziecka;)
Dobrze jest, dużo się dzieje i to pozytywnych rzeczy. Trochę mi wieczne tęsknienie zabiera radości, ale lipec i tak będe zajebiście wspominać.
Niedługo na Hel, na Mazury i w ogóle już roczek będzie!;)