Czasem nie wszystko wychodzi idealnie. A jeśli chodzi o tego konia to takie przypadki zdarzają się w większości czasu. Od kilku dwóch tygodni pracujemy z Whisky codziennie. Niestety większość treningów wygląda w taki sposób jak na zdjęciu.
Dla mnie osobiście jako wieloletniego trenera ten koń jest dość sporą zagadką. Ale wszystko po kolei.
W obejściu z ziemi jest raczej mało problemowa. Podobno kiedy tu przyjechała nie była zbyt ufna i potrzebowała trochę czasu. Nie raz zdarzało jej się nastawiać zadem do kopania, albo próbować gryzienia. Sama Emily ma dalej pare śladów po jej zębach na rękach, a potargane koszulki teraz służą za stajenne szmaty. Od kiedy zaczęła prace z ziemi, jest coraz lepiej chociaż takie dziwne wyskoki dalej zdarzają się łaciatej. Jest dominująca i czuję, że ciężko będzie to zmienić. Czeka nas o wiele dłuższa droga niż w przypadku mojego Tajpaia.
Na ląży chodzi pięknie. Na jej lekkie i płynne chody można patrzeć godzinami. Reaguje na komendy głosowe i zbiera się bez pomocy. W korytarzach, które Emily ustawia jej dosyć często, skacze bardzo chętnie, wysoko i z niezwykłą lekkością. Możnaby nazwać ją koniem sportowym idealnym... Gdyby pominąć pracę w siodle...
Przez ostatnie dwa tygodnie ta klacz zaliczyła taką huśtawkę dobrych i złych treningów, że nie mam pytań... Raz pracuje świetnie. Wykonuje polecenia, nawiązuje nić porozumienia z Emily. A na następny dzień, wyrywa się, zapiera, nie chce pracować. Częściej jednak zdarza się to drugie. Przez taką ilość złych treningów musieliśmy wycofać ją z ostatnich zawodów.
Nie jestem zwolennikiem zakładanie kiełzn i ostrych wędzideł. Tu akurat po dobrym treningu próbowaliśmy zrobić trening na kantarze sznurkowym żeby zobaczyć jak reaguje bez wędzidła. Jak widać nie specjalnie chciała wtedy pracować. Czekamy na zamówione na wymiar hackamore i spróbujemy poćwiczyć na nim. Jeśli to nie pomoże... to może jednak zastosujemy jakieś ostrzejsze wędzidło.
Będę zdawać relacje :) A wieczorem jeszcze jakieś zdjęcia moich osiołków :P