Zdaje mi się czy jest coraz lepiej...?
Oczami Neymara*
Rano obudziła mnie pielęgniarka...
-Dzień dobry...
-Dzień dobry...gdzie Madgdalena?
-Zabrali ją...
-Zmarła?...o mój bośe ja sie powiesze...nie jak to możliwe lekarze mnie okłamali...mówili że wraca do siebie...
-Neymar uspokuj się nic jej nie jest przewiezli ją na inną salę a ja chce posprzątać...
-Obudziła się?
-Tak...leć do niej...
-Dobra dzięki za wszystko....
-Niema za co...
Biegłem korytarzem aż wpadłem na lekarza...
-Panie doktorze co z Magdą?
-Coraz lepiej...odzyskuje straconą krew...
-To super...<uśmiechnąłem się>
-Nieciesz się tak młody...gdy ty sobie smacznie spałeś ona o mało nie zmarła...
-Boże jaki ja jestem głupi...
-No leć ona o ciebie już pytała co z tobą i gdzie jesteś i wspomniała że jak cię zobaczę mam cię do niej przysłać...
-Dobra to ja lece...
-Czekaj!Ona jest jeszcze bardzo słaba a jej życie morze być zagrożone gdy będzie się złościła i martwiła...uważaj ma nią...
-Dobra...moge lecieć?
-Tak leć...
Biegłem tak szybko jak tylko mogłem...a jestem piłkarzem światowej sławy...więc szybko biegam...Nagle zagapiłem się i wpadłem na sprzątaczkę i wuzkek...
W końcu znalazłem tę salę...Wbiegłem tam...
-Boże kochanie jak się czujesz?
-Lepiej...powiedziała bardzo wyczerpanym głosem...
-To wszystko moja wina jak ja mogłem cię zostawić w chwili załamania...jestem idiotą...
- Nie nieobwiniaj się to wszystko moja wina...
-Ale co się stało jak ty to zrobiłaś?
-Podciełam sobie żyły żyletką...<zaczeła płakać>
-Nie płacz ...obiecaj że nigdy więcej mi tego nie zrobisz i że mnie nigdy nie zostawisz...
-Obiecuję...<pocałowałem ją delikatnie>
-Dzisiaj sobota...
-Tak i co...?
-Masz ważny trening...
-To co mam ważniejsze sprawy na głowie...