To tak jakbyś nie kochał
Pochłaniając bez reszty oddech
Jakby się wozić pociągiem
Na plastikowych szynach
Kiedy przekrzywiasz głowę wyglądasz
Jak piesek oczami przewracasz cicho
I nie pytasz nie pytasz o nic
A moje paznokcie wciąż nieużywane
Moje myśli skrzętnie złożone
W trumienkę tajemnic
Czyżby tamte pieski się bały zmarłych
Bo tu już brak ich i ich też nie ma
I mam wrażenie że któryś raz przyjdzie
Umierać
Jak na obrazkach malowanych sangwiną
Tak trochę i niebardzo
Jak zawsze nie do końca i za ciepło
Ale przecież bolało.