photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 KWIETNIA 2018

43 to go

o jeny. wczoraj mialam baaaaardzo dlugi dzien... i noc. po piatkowym grillu mielismy niemale problemy z wygrzebaniem sie z lozka, wiec weekend zamiast od sniadania, zaczelismy od lunchu z przyjaciolmi w jednej z najsmaczniejszych restauracji sushi, w ktorych bylam. zamowilam zestaw nigiri i byl to chyba najlepszy wybor, bo mimo dnia wolnego od diety nie mialam ochoty na napychanie sie rollsami z majonezem i tempura.

 

po rybce, ryzu i mocnej kawie trening wszedl jak zloto. rekord w siadach - trzydziesci potworzen przy 50-kilogramowym obciazeniu! az mnie kusi, zeby nastepnym razem sprobowac ile jestem w stanie zrobic na 1-2 powtorzeniach. potem zrobilam jeszcze obowiazkowe serie na brzuch, do tego hip thrusts i martwy ciag, a na koniec posiedzialam przez pol godziny na orbitreku. cardio znowu wraca do lask.

 

padnieta wrocilam do domu, troche podjadlam (ah ten cheat day), a potem pojechalam na impreze urodzinowa dobrej znajomej. niestety, przez te moja czasowa abstynencje strasznie mnie scielo po niespelna trzech drinkach i jednym "wesolym" ciasteczku, wiec cale szczescie, ze po polnocy zdecydowalysmy sie isc do klubu. zamiast zamulac, wytanczylam sie za wszystkie czasy!

 

problem pojawil sie dopiero okolo czwartej nad ranem, kiedy w drodze do domu weszlismy do mcdonalds. w tamtym momencie wydawalo mi sie, jakby od zjedzenia mcflurry zalezalo cale moje zycie haha wiec zjadlam. a potem w mieszkaniu dojadlam jeszcze maslo orzechowe, ktore chomikowalam gleboko w szafce... no i koniec koncow zamiast spac wygodnie we wlasnym lozku, wisialam przez dobre dwie godziny nad toaleta. 

 

obudzilam sie z najgorszym kacem na swiecie, i mimo osiemnastej w poludnie, wciaz czuje sie mega slabo. do tego dostalam miesiaczki (i to chyba po poltora tygodnia po ostatniej, cos jest nie halo) i jedyne na co mam ochote, to lezenie na kanapie i picie wody. no i marudzenie, bo to mi dzisiaj najlepiej wychodzi.

 

no, ale mimo tego feralnego zlego samopoczucia mialam naprawde przemile dni i strasznie sie ciesze, ze mam wokol siebie tylu cudownych ludzi. bede za nimi mega tesknic i juz mi ciezko na mysl o przeprowadzce za cztery miesiace :(

 


 

sniadanie: 257 kalorii, B: 31g, W: 15g, T: 7g

omlet (bialka jaj + len mielony + kako + starte jablko) z jagodowym skyrem, kawa z mlekiem migdalowym

 

lunch: 158 kalorii, B: 10g, W: 22g, T: 3g

krem z marchewki, kromka chleba proteinowego

 

obiad: 494 kalorie, B: 44g, W: 62g, T: 7g

grillowane biale szparagi i piers z kurczaka, marchewka z groszkiem, gotowane ziemniaczki

 

podwieczorek: 273 kalorie, B: 13g, W: 41g, T: 4g

czeresniowy fruit splash, ba! baton proteinowy bez cukru

 

kolacja: 266 kalorii, B: 32g, W: 23g, T: 6g

krewetki tygrysie z cukinia, bialymi szparagami i pieczarkami

 

w sumie: 1448 kalorii, B: 130g, W: 162g, T: 27g