hej, dziewczyny. od razu przepraszam za tak dluga nieobecnosc, ale moj aktualny grafik peka w szwach i nie pozwala na wieksze wariacje.
pod koniec zeszlego miesiaca skonczylam wspominany wczesniej kurs archicada. zajecia nie byly moze fascynujace, ale uzupelnilam niezbedne luki i sprawnie poruszam sie teraz w programie. odprocz tego sam wyjazd do kopenhagi umozliwil mi spotkanie ze starymi znajomymi i jednodniowe uczestniczenie w destortion.
z kolei na poczatku tego miesiaca wyjechalismy z przyjaciolmi na tydzien do dubaju i musze przyznac, ze troche wypoczelam. hotel bajka, samo miasto tez zapewnilo nam sporo rozrywki i piekna opalenizne.
wrocilismy w ten poniedzialek i od razu zmuszona bylam rzucic sie w wir pracy. do projektow rzuconych przed urlopem doszledl fakt, ze dwojka moich wspolpracownikow wyjechala na trzytygodniowe uropy i zostalam zasypana deadlineami i odpowiedzialnoscia nie tylko za swoje projekty, ale takze ich.
po pieciu dniach takiej harowy jestem wykonczona fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. w wieku 23 lat rozpoczelam swoje zycie zawodowe w swietnie prosperujacej firmie, ktorej praca skupia sie na bardzo wymagajacych projektach. z jednej strony niezwykly zaszczyt, ale z drugiej... ogromna odwodziedzialnosc, na ktora nie jestem jeszcze gotowa. brakuje mi odpornosci psychicznej na stres, ktory przezywam od poniedzialku do piatku od piatej rano do osiemnastej wieczorem. przeklada sie to na moje zycie prywatne, przede wszystkim na nieregularny sen (w piatek przezylam swoj pierwszy paraliz senny. nie polecam) i przytlaczajace uczucie zmeczenia, ktore wyklucza mnie z wiekszosci aktywnosci po pracy.
czuje sie przytloczona. po dzisiejszej rozmowie z tata rozwazam odejscie z firmy jeszcze przez rozpoczeciem magisterki w anglii, ale trzyma mnie tu jedno... pieniadze. czesne samo sie nie zaplaci, a pozyczka moze i kusi, ale bezwzglednie potrzebuje planu b i pewnosci, ze bede w stanie utrzymac sie nawet bez pomocy finansowej z zewnatrz.
potrzebuje rady, ale nie wiem do kogo sie zwrocic. serce mowi jedno, a rozum drugie. co zrobilybyscie w mojej sytuacji?
oprocz problemow z praca, jest relatywnie w porzadku. slub zaplanowany na 2020, wiec z czerwonymi polikami buduje przepotezne tablice na pintrescie z rustykalnymi inspiracjami. na silowni bije nowe rekordy, z ktorych jestem przeogromnie dumna i ktore daja mi sile, zeby dzialac dalej. dieta tez ok, od poniedzialku redukuje, bo ostatni miesiac na masie zagwarantowal mi pare ladnych kilogramow i niezly brzuch do odkrycia.
wedlug tabel koncze ze srednia 1568 kalorii, 133g bialka, 184g weglowodanow i 36g tluszczu dziennie (+ w sobote robilam refeed weglowodanowy). jest w porzadku, waga powolutku leci w dol, ale bez szalu. treningi opieram glownie na bodypump, silowym dolu i 1-2 sesjach cardio. za dwa tygodnie przyjdzie czas na male modyfikacje. oby tak dalej.
buziaki! mam nadzieje, ze u was wszystko super i ze szykujecie sie powoli na wakacje! :)