Wyobraź sobie, że siedzisz przy oknie z kubkiem gorącej herbaty wypatrując szczęścia i powtarzając jak mantrę: 'będzie dobrze, będzie dobrze'. Aż u nagle kolana uginają Ci się pod ciężarem walącego się świata. A przecież niedawno było okej. Wtedy wstajesz, idziesz, kupujesz flaszkę, siadasz na ławce, pijesz, prostujesz grymas, poprawiasz czkawkę. Co ja dzisiaj pieprzę?.
Tak ostatnio przyglądałam się z kumpelą grupie chłopaków.
O - myślę - ten blondyn po lewej. Przystojny, fajnie ubrany, na luzie, podobno wrażliwy,
slyszałam, że poeta - romantyk,
ekstra ciacho, świetnie się uczy,
widać, że jest lubiany, ma wielu kolegów, super.
Rzucam okiem drugi raz.
O - mówię - a w tym po prawej jestem zakochana.
Grrr, cóż za ironia.
To jak dziesięć tysięcy łyżek, kiedy wszystkim, czego potrzebujesz jest
jeden,
pierdolony
nóż.
Rozmawiam z Tobą, jest miło i sympatycznie. Problem w tym, że nie wiem, na czym stoję. Nie mogę Ci nawet powiedzieć, że wyglądasz idiotycznie (lub całkiem spoko), bo jeszcze pomyślisz, że mnie to obchodzi. Ale chodź, pójdziemy na tic-tac'i, a potem nad jezioro poczytać kapsle od tymbarka. Nie przyjmuję odmowy.
Eh. Nie może być dla kobiety większej udręki niż mężczyzna, który jest tak dobry, tak wierny, tak kochający, tak niepowtarzalny i który nie oczekuje żadnych przyrzeczeń. Po prostu jest i daje jej pewność, że będzie na wieczność. Boisz się tylko, że ta wieczność - bez tych wszystkich standardowych obietnic - będzie krótka.
Bywa, że ludzie zamiast wyjaśnić ze sobą pewne rzeczy, wolą się rozstać. Mówią: "Hej, było fajnie. Dziękuję za współpracę, następny/następna proszę." Smutne to. Już nigdy możesz się nie dowiedzieć na jaki kolor świecą oczy ukochanej osoby, kiedy myśli o Tobie, jaki kształt przybierają jej usta, kiedy o Tobie mówi, czy wreszcie jak ciepłe są jej dłonie, kiedy dotyka Waszych wspólnych fotografii.
Notka generalnie bez ładu i składu - tak, jak moje myśli dzisiaj. Cóż, 1:30 - czas iść spać. Dobranoc, szkraby. ;)