więc zaczne może od tego , że wczoraj przeżyłąm świetny wieczór , ubaw po pachy totalny:D wybrałam się ze znajomymi na impreze , ale coś nam nie wyszło bo było za dużo typa , więc pojechaliśmy nad rzeke i siedzieliśmy w aucie i słuchaliśmy do godziny 1 rmf fm targając z opowieści kumpla , który był o tyle beczkowy że gdy go łaskotałam w aucie stwierdził niemal że zastanawia sie czy to sen a jak go odwieźliśmy to wlatywał w podskokach do domu naśladując czaple:d a dzisiaj co? gril z tymi debilami co wczoraj , więc zapowiada sie ciekawie.. ale teraz co chwila słysze mojego tate z salonu krzyszącego, niby mi przypominającego o tym bym zjadła jakąś kolacje i te pieprzone leki.. kuźwa mam już ich dośc tymbardziej , że nie widze po nich żadnej poprawy.. a co do jedzenia zjadłam dzisiaj na śniadanie po 10 jedynie 2 kanapki i to mój cąłodzienny posiłek.. trace apetyt.. nie wiem co jest tego przyczyną , a mimo to czuje się jakby wazyłam milion pięćset sto dziewięćset kilo.. mam tyle kompleksów że dramat totalny..