Sobota, niedziela, poniedziałek - no nie wierzę, nic nie zawaliłam. Zero słodyczy (nie zaliczam do nich cukru w kawie i dżemu). W niedzielę jedynie zjadłam o 23 parę gryzów gotowanej kukurydzy i pół maślanej bułeczki, bo nie jadłam nic od 15, ale to, że zjadłam wtedy te parę gryzów nie znaczy, że ZAWALIŁAM. Wszystko ma się świetnie. Nie muszę podjadać, a i tak się dobrze bawię.
Dzisiejszy bilans:
ś - mleko z musli i otrębami
IIś -
o -
p -
k -
Uzupełnię w trakcie. Mam ochotę przejechać się do Krakowa i zrobić rundki po sklepach, a na koniec odwiedzić jakieś fajne ciucholandy, gdzie zawsze znaję coś wyjątkowego. DOBRY HUMOR.
Jak tam u Was?
***
W prawdzie nie wiem, ile ważę, ale obstawiam 66 (może nawet 65?) i mam nadzieję, że nie więcej.
W każdym razie czuję, że chudnę. Nawet kuzynka mnie ostatnio pochwaliła. Może kiedyś uda się dobić do tych 55... MUSI SIĘ UDAĆ.
CZERWIEC
22 23 24 25