Chciałabym powiedzieć tak dużo, ale tak niewiele potrafię.
Mama kupiła wagę. Jestem jakaś posrana, ważę się bez przerwy...
Przed śniadaniem, po śniadaniu, po wizycie w wc, po kolacji. Muszę to jakoś ograniczyć.
Jedyne co wiem, to waga ani nie ruszyła do góry, ani w dół. Równe 66,3kg. OK.
Poszłam biegać o 22.
Czasami mam motywację dopiero w nocy,
więc wtedy też działam. Wróciłam o 22:38, więc jest ok, spaliłam koło 300kcal.
Jutro umówiłam się z Konstancją na siłownię. CUDOWNIE. :)
Bilans:
ś:kromka jasnego chleba z szynką, serem, ogórkiem i papryką + kromka ciemnego chleba z serem i ogórkiem
IIś: nektarynka
o: tortilla (własnej roboty) z pomidorem, sałatkami różnego rodzaju, sosem czosnkowym, kawałkami kurczaka, papryką i cebulą
p: 2 kosteczki czekolady, 1 ciastko (no nie.....)
k: musli z mlekiem + kromka z szynką, pomidorem, papryką i ogórkiem (kurcze, no nie mogłam się pohamowac... ale spaliłam)
Chciałabym już zobaczyć 65kg a wadze. 1kg, a tak wiele mógłby zmienić.
***
A kim my niby jesteśmy, żeby kwestionować cudze uczucia?