"Bez kitu yog... nie ma więcej ludzi takich jak Ty. Jesteś gatunkiem wymarłym."
Wiele osób pytało mnie ostatnimi czasu, czy dobrze mi samemu. Czy ogrom samotności mnie nie przytłacza i czy "nie mam parcia". Co najciekawsze wszystkim tym osobom chodziło tylko o jeden rodzaj samotności, życia bez "drugiej połówki", lub jak ja to wolę nazywać choroby psychicznej zwanej "miłością". Podawano różne argumenty, że przecież dobrze mieć kogoś, kto rozumie mnie w stu procentach i po prostu "jest". Prawda, nie neguję tego pod żadnym pozorem. Tylko nikt nie bierze pod uwagę faktu, że każdy, ale to każdy medal ma dwie strony. Wszystko ma swoją cenę. I właśnie za taką więź przepłacamy bardzo wysoką cenę. Otępienie umysłowe. Człowiek zaczyna myśleć za dwoje, przez pryzmat związku nie siebie samego. Powoli przestaje istnieć i przeistacza się w dwójgłową hybrydę. A ma to fatalne skutki, zaczyna sobie wpajać, że bez tej drugiej głowy niepotrafi żyć, nie potrafi funkcjonować. A prawda jest prosta, druga połówka odejdzie lub jej kiedyś zabraknie i cóż? Nie da się żyć? Da się. Kiedyś tez tak myślałem, że cóż ja zrobię gdy nie będzie "my". Nic, żyję normalnie, funkcjonuje, zajmuje się sobą, jest mi "o dziwo"(!) dobrze.
Samotność... Doskierwa zupełnie inna. I tu napomnę o tytułowym cytacie. Nie wiem, może wyjdę na narcyza lub egocentryka, jednako... Wśród tłumu otaczających mnie ludzi, nie ma istot mi podobnych. Nie ma tych, którzy wyznają podobne wartości. Tych, któży wiedzą co to hierarchia, braterstwo, oddanie i lojalność. Potrafiących założyć wspólnie stado, by razem przemierzać lasy, jeden drugiemu pomagając. Są tylko tacy, którzy głośnym tępnem, fałszywie obrabiają dupę na polowaniu wymieniając się butelką w przerwie między ładowaniem sztucera.
Czekam na moment w, którym osiągnę swój kres. I, że niby dobrze by było iść we dwójkę? Fakt, kiedy łapa pośliźgnie się na klifie, zawsze ktoś Cię złapie. Bezinteresownie. Dwuosobowa wataha? Dobrze, zgadzam się na to. Jednak straciłem nadzieję na takie spotkanie... Nie ma już wilków i nie ma ludzi oczekujących od drugiego partnerstwa. W dwuosobowej watasze nie ma prawa być alfy i omegi. A bynajmniej ja tego nie widzę. Jak dzielimy się jedzeniem to razem i po równo. Bez szczucia stron.
Po prostu idę przed siębie bez celu, bo swój cel osiągnąłem. Tylko co teraz?
"Te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane!
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!"